Archiwum Polityki

Lans w operze

Koniec awantur w Operze Narodowej. Mariusz Treliński wraca na scenę.

Paszport „Polityki” za 2001 r. otrzymał „za nowoczesne, inteligentne, trafiające do współczesnego widza realizacje oper na scenie Teatru Wielkiego”. A przecież nawet nie czyta nut. Dwa lata temu Janusz Pietkiewicz, przychodząc do Opery Narodowej na dyrektora naczelnego, namówił ministra Kazimierza Ujazdowskiego do zmiany przepisów: naczelny miał rządzić niepodzielnie, a podległy mu dyrektor artystyczny musiał mieć wykształcenie muzyczne. Dzięki temu można było odwołać Trelińskiego. Ten sam przepis przeszkodził później w nominacji przez Pietkiewicza innego reżysera bez szkoły muzycznej, Michała Znanieckiego. Teraz trzeba to znów zmienić: Treliński wraca.

Kiedy odchodził, kilkadziesiąt osób, m.in. Gustaw Holoubek, Agnieszka Holland, Maria Janion, Kazimierz Kutz i Andrzej Wajda, napisało do ministra kultury i dziedzictwa narodowego: „Ostatnie decyzje personalne w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej budzą głęboki niepokój i żal. Tym bardziej że ten sezon operowy pod kierownictwem wybitnych artystów, pp. [Kazimierza] Korda i [Mariusza] Trelińskiego, rozbudził nadzieje na przyszłość i wprowadził świeże powietrze do skostniałej i dusznej atmosfery panującej od lat na tej scenie”.

Historia się powtarza, ale nie do końca. Pietkiewicz został powołany tuż przed początkiem sezonu, po zaledwie roku działania dyrektorskiego tandemu Treliński-Kord. Minister Bogdan Zdrojewski odwołał Pietkiewicza również z początkiem sezonu. Ale tym razem nikt protestów nie śle.

W latach 70. w klasie matematyczno-fizycznej w warszawskim liceum im. Traugutta Treliński współtworzył grupę paraartystyczną z Januszem Wróblewskim, dziś krytykiem filmowym „Polityki”, Jarosławem Szodą, obecnie operatorem filmowym, i Jakubem Pajewskim, który został fotografikiem.

Polityka 42.2008 (2676) z dnia 18.10.2008; Kultura; s. 68
Reklama