Archiwum Polityki

Tak, ale jak?

Decyzja o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej zostanie powierzona społeczeństwu. To ono w referendum wypowie się, czy zezwala prezydentowi RP na ratyfikację wynegocjowanej umowy. Kto jednak powinien referendum zarządzić? Kto podejmie ostateczną decyzję, jeśli wynik głosowania powszechnego nie będzie wiążący?

Rodzą się kolejne pytania: Kto będzie mógł agitować za Unią, korzystając z przywileju bezpłatnego dostępu do publicznej telewizji i radia, a kto przeciw? Czy zwolennicy i przeciwnicy powinni mieć taki sam czas? Na razie nie budzą jeszcze politycznych emocji, ale najwyższy czas, by zasady referendalnej gry sprecyzować, zwłaszcza że wątpliwości jest bardzo dużo. Obowiązująca obecnie ustawa o referendum pochodzi z 1995 r. i przygotowywana była głównie na okoliczność referendum konstytucyjnego. Nie rozstrzyga więc części problemów, które pojawiły się w nowej konstytucji, zwłaszcza zaś problemów związanych z ratyfikacją traktatów międzynarodowych, które (w myśl art. 90 konstytucji) mogą być ratyfikowane przez prezydenta za zgodą Sejmu i Senatu (w obu izbach potrzeba do tego aż dwóch trzecich głosów) albo po przeprowadzeniu referendum. W sprawie przystąpienia Polski do UE politycy już dawno zdecydowali, że trzeba oddać rzecz w ręce obywateli.

Tym samym pojawił się problem zmian w ustawie o referendum, które wyjaśnią wątpliwości, opiszą wszystkie rodzaje referendów, zwłaszcza że traktat stowarzyszeniowy nie będzie zapewne jedynym wymagającym zgody na ratyfikację, wyrażonej w głosowaniu powszechnym. Doświadczenie wspólnej Europy uczy, że traktatów takich może być w przyszłości więcej w zależności od tego, jak Unia Europejska będzie się zmieniała, jakie będzie tworzyła nowe struktury i procedury.

Zmianą ustawy o referendum zajmuje się obecnie powołany przez prezydenta RP zespół prawników, kierowany przez prof. Piotra Winczorka. Pierwszy etap prac został właśnie zakończony jednomyślną decyzją: trzeba napisać nową ustawę, a nie zmieniać istniejącą. Zadecydowano także, że projekt musi mieścić się w ramach obowiązującej konstytucji, a nie kusić propozycjami, które będą wymagały zmiany ustawy zasadniczej.

Polityka 30.2002 (2360) z dnia 27.07.2002; Społeczeństwo; s. 63
Reklama