Archiwum Polityki

Polska partia przyjaciół pieniędzy

Sejm uporał się wreszcie z samorządową ordynacją wyborczą, a przy okazji zmienił sposób przeliczania głosów na mandaty we wszystkich wyborach. Teraz zarówno do parlamentu jak i do samorządów będzie się je przeliczać według systemu d’Hondta, co ma tę zaletę, że zasady stają się jednolite i na dodatek wymuszają myślenie o tworzeniu większych ugrupowań, a nie o nieustannym dzieleniu się. Przy okazji Sejm cynicznie wprowadził faktyczną abolicję dla partii, którym Państwowa Komisja Wyborcza odrzuca sprawozdania. Dotychczas odrzucenie pozbawiało partię budżetowych pieniędzy, teraz kara będzie symboliczna, gdyż dotacja ulegnie zmniejszeniu zaledwie o 10 proc. Przepisy dotyczące finansowania partii z budżetu wprowadzono pod hasłami walki z polityczną korupcją i uczynienia życia politycznego przejrzystym. Nagromadzono więc moc nadmiernie szczegółowych i niepotrzebnych przepisów, prowokujących do popełniania błędów i tworzenia fikcji. Teraz zamiast znowelizować nazbyt restrykcyjne przepisy, taką samą szczegółowość wprowadza się w ordynacji samorządowej, dając jednocześnie sygnał: jak się pomylicie, naciągniecie prawo, to i tak wam odpuścimy. W Sejmie ubito interes. Trudno przecież uznać, że Samoobrona popierała system d’Hondta z czystej przyjaźni do SLD, skoro teraz wiemy, że nie straci finansowania z budżetu, co jej groziło. Podobnie nie stracą budżetowych pieniędzy PSL i Liga Polskich Rodzin. Wprowadzenie finansowania partii z budżetu było zabiegiem kontrowersyjnym, ostatnia decyzja Sejmu czyni je jeszcze bardziej kontrowersyjnym. Obywatelom mówi się wszak: twarde prawo, ale prawo. Jak się jednak okazuje, politycy są kategorią szczególną. Im mówi się: twarde prawo zawsze można zmienić na bardziej przyjazne. Do tego stopnia przyjazne, że będzie działało wstecz. To bardzo szczególna lekcja praworządności.

Polityka 30.2002 (2360) z dnia 27.07.2002; Komentarze; s. 13
Reklama