Sir Geraint, rycerz Okrągłego Stołu, przewróciłby się w grobie wiedząc, jaki los spotkał okręt brytyjskiej marynarki wojennej Royal Navy, który nosił jego imię. Zwodowany w 1967 r. transportowiec zasłynął udziałem w wojnie o Falklandy. Teraz kończy swój żywot na złomowisku w Pakistanie. Wrak pełen azbestu i innych trucizn trafił tam najprawdopodobniej nielegalnie. Wszystko w tym samym czasie, gdy oczy świata były zwrócone na inny okręt wojenny.
Francuski lotniskowiec Clemenceau po wycofaniu ze służby od 1997 r. rdzewiał przy nabrzeżu portu w Tulonie. Wśród pomysłów, jakie mieli Francuzi na pozbycie się tych 27 tys. ton bezużytecznej stali, było nawet utworzenie z nich sztucznej rafy. Gdy się nie udało, władze chciały go złomować w Azji. Okręt wyruszył nawet na złomowisko w indyjskim mieście Alang, gdzie każdego roku swój żywot kończy ponad 600 statków z całego świata. Protesty ekologów sprawiły jednak, że został zawrócony.
Cmentarz statków
22-letni Shahim, jak większość mężczyzn z jego wioski w północnym Bangladeszu, opuścił biedne rodzinne strony, by szukać pracy na wybrzeżu. Znalazł ją na złomowisku w Chitatong. W październiku 2005 r. rozbierał statek Dia. Z kilkoma robotnikami wszedł do pustego zbiornika na paliwo. Gdy spawacz uruchomił palnik, eksplodowały opary. Shahim i dwaj jego towarzysze spłonęli żywcem, a kilku innych robotników zostało poparzonych.
Nie ma tygodnia, by na złomowiskach w Indiach i Bangladeszu nie było ofiar. Codziennie dochodzi do wypadków, w których są ranni. Robotnicy zarabiają 1,5 dol. dziennie. Pracują w zabójczych warunkach na plażach zamienionych w składy złomu. Nikt ich nie szkoli i nie daje im odzieży ochronnej. Grzęzną w kałużach oleju, wdychają trujące opary i narażają się na promieniowanie radioaktywnego wyposażenia jednostek.