Ten dokument, który powstał na podstawie materiałów Shoah Foundation Stevena Spielberga, został zrealizowany przez Marcela Łozińskiego pod patronatem Andrzeja Wajdy; jest jednym z najbardziej poruszających filmów na temat Holokaustu, jakie zdarzyło się oglądać polskim telewidzom. W „Pamiętam” nie ma żadnych wielkich dramatycznych scen, ale podczas jego wyświetlania nie można opanować uczucia zaciśniętego gardła, a nierzadko i łez.
Byłem potworem żydowskości – mówi o sobie jeden z bohaterów filmu. Jak wyglądał ów potwór? Był rudy, blady, miał długi nos, przerażone oczy i, jak na swój wiek, a miał może dziesięć lat, nie był wysoki. Chodził po ulicach i straszył tym swoim wyglądem. Niektórzy wytykali go palcami. Krzyczeli za nim. Wobec tego ukrył się w cudzym grobie. Cmentarne zjawy często straszą dzieci po nocach, nie pozwalają im spać, dręczą koszmarami. A on w tym grobie, z matką w drugim, tuż obok siebie zamieszkali. Błogi spokój panował w łyczakowskiej nekropolii, było im dobrze i bezpiecznie. Złe duchy, przerażające wampiry, historycznym zbiegiem okoliczności znalazły się po drugiej stronie cmentarnego muru.
Wszystko się pokręciło. Przed wojną dorośli mówili dzieciom: jak będziesz niegrzeczny, pójdziesz do piekła. A piekło, jak na przykład Treblinka, szło dzień i noc, na trzy zmiany. Gazowało, dymiło, utylizowało. Trudno było przed nim uciec, choć stąpało się obiema nogami po ziemi. Zdarzało się więc, że uciekało się nawet od najbliższych: matki, ojca, brata, przyjaciół, bo łatwiej w pojedynkę było się ratować, przeszmuglować, schować, zwłaszcza drobnemu wychudzonemu chłopcu, który potem oceni się jako „egoista”. Jednak najtrudniej było uciec przed samym sobą, własnym lękiem, nerwami, fizjologią. Trzeba było prawdziwego, niebiańskiego cudu, aby ocaleć z taką przypadłością, że przez sen krzyczy się w jidysz. Na jawie oczywiste było, że nie wolno się odezwać, że trzeba siedzieć cichutko jak trusia. Co z tego, skoro gdy tylko przychodził sen, jakiś dybuk sprowadzał wrzask. Nie pomagało modlenie się do Pana Boga ani Pana Jezusa. Trzeba było się przeprowadzać, zmieniać miejsca, uciekać, kryć się, kluczyć. Dobrze, że byli tacy, którzy wyciągali pomocną dłoń i mimo tego przerażającego feleru pozwalali przetrwać.