Każda spółka raz w roku musi zorganizować walne zgromadzenie (WZA) – zatwierdzić bilans, udzielić zarządowi pokwitowania. To obowiązek wynikający dotychczas z kodeksu handlowego, a od niedawna z nowego prawa spółek. Tam jednak, gdzie między akcjonariuszami nie ma zgody, trwają spory i walka o władzę, zwoływane są dodatkowo nadzwyczajne walne zgromadzenia (NWZA). W niektórych spółkach bywa i tak, że duża część roku upływa akcjonariuszom na nieustannych obradach, zwłaszcza jeśli walne jest przerywane. W decydujących momentach ogłasza się kilkudniową przerwę, potem kolejną i znów następną. W skrajnych przypadkach takie walne trwa miesiącami, tak jak to niedawno miało miejsce w PZU. Wówczas robi się maraton dla zawodowców, w którym zwykła fizyczna wytrzymałość zaczyna odgrywać dużą rolę.
Do historii polskich spółek przejdą zapewne jedne z takich całonocnych obrad nadzwyczajnego walnego w PZU, podczas którego najlepszą kondycją wykazali się młodzi dziennikarze z pism ekonomicznych. Nad ranem, gdy zaczęły się wybory do rady nadzorczej, okazało się, że stanowią na sali najliczniejszą grupę. Teoretycznie mogli uczestniczyć w wyborach, bowiem wszyscy byli wyposażeni w pełnomocnictwa akcjonariuszy-pracowników PZU. Zaopatrzyli się w nie po to, by móc obserwować obrady, jednak kiedy nad ranem sala opustoszała i nadszedł moment wyboru członków rady nadzorczej w głosowaniu grupami, okazało się, że mogliby utworzyć grupę i wprowadzić do rady nadzorczej własnego przedstawiciela. I to w chwili, gdy rozgrywała się dramatyczna walka między konsorcjum Eureko-BIG BG i ministrem Skarbu Państwa o władzę w PZU. Szkoda, że nie zrealizowali swego pomysłu.
Sposób na zarząd
Wybory władz spółki są ważnym momentem podczas każdego walnego. Wielu akcjonariuszy świadomych tego faktu występuje z wnioskami nie po to, by zmienić coś w układzie sił, ale po to, by zaistnieć na sali.