Nadziejom na dobicie się do progu położyły na razie kres prawybory w Nysie, gdzie na UW zagłosowało 2,9 proc. tych, którzy poszli do urn. Nie należy przeceniać znaczenia nyskiej sondy, ale też w przypadku Unii nie należy jej niedoceniać. To przecież właśnie ta partia w dobry wynik w Nysie zainwestowała najwięcej wysiłku, potraktowała prawybory z powagą być może nawet większą niż na to zasługiwały. Sztab wyborczy Unii napracował się solidnie, oferty bogatszej merytorycznie i widowiskowo nie przedstawił nawet SLD, a wynik jest, jaki jest. Oczekiwanego przełomu nie było. Po prawyborach tłumaczono, że Nysa to nie jest miasto dla UW. Powiadano, że za mało tu inteligencji, czyli tradycyjnego unijnego elektoratu, a za dużo bezrobocia, które sprzyja ekstremistom. Jeżeli takie wytłumaczenie miałoby być prawdziwe, to warto zapytać, dlaczego nadspodziewanie dobry wynik w tym mieście nieszczęścia (według dość schematycznego i nie do końca prawdziwego opisu) uzyskała Platforma Obywatelska? Platforma żadnych cudownych recept nie przedstawiała i która raczej apeluje do zadowolonych niż do niezadowolonych, a w porównaniu z UW kampanię prowadziła bardziej niż skromną? Unia Wolności nie trafiła ani do zadowolonych, ani do niezadowolonych, ani nawet do owego trudnego do opisania centrum. Może po prostu chciała trafić do zbyt wielu?
Nyski start Unii Wolności zdecydowanie się nie udał, co nie oznacza, że w następnych sondażach i ostatecznie w wyborach nie będzie lepiej. Dynamika procesów politycznych w Polsce na kilka miesięcy przed wyborami jest trudna do przewidzenia. Nie jest przesądzony dobry wynik Platformy Obywatelskiej, która ma sporo kłopotów z ambicjami działaczy Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, zdecydowanie nazbyt wysoko unoszącymi sztandar swej podobno znakomitej partii, która startując samodzielnie mogłaby zapewne liczyć na poparcie w granicach błędu statystycznego.