Archiwum Polityki

Centrum świata

[średnie]

Kolejna pozycja z serii erotyki egzystencjalnej, do której można by także zaliczyć oglądaną niedawno „Pianistkę” oraz „Intymność”. Choć pod względem pomysłu fabularnego należałoby raczej snuć analogie z „Ostatnim tangiem w Paryżu”. Niestety, najnowszy obraz Wayne Wanga („Dym”), któremu i tym razem pomagał Paul Auster, nie dorównuje dziełom, z którymi jest zestawiany. Pomysł był ciekawy, ale – jak się okazało – szalenie trudny w realizacji. Reżyser zamyka dwoje młodych bohaterów w jednym hotelowym pokoju w Las Vegas. O mężczyźnie wiemy tylko tyle, że w centrum jego świata są komputery i pieniądze, o niej – że jest muzykalną striptizerką. Przyjechali na trzy dni, zawierając wcześniej kontrakt, w którym wymieniona została nie tylko suma honorarium za usługi, ale także ich zakres. Najkrócej mówiąc, dziewczyna nie na wszystko pozwoli swemu okazjonalnemu pracodawcy. Jak można się spodziewać, w trakcie pobytu pojawią się pewne kłopoty z interpretacją umowy. Cyfrowa kamera bezlitośnie fotografuje zamkniętych w hotelowym pokoju bohaterów: zbliżenia ciał dają chwilami taki efekt, jakbyśmy oglądali ich skórę pod mikroskopem. Trudniej dotrzeć do ich środka. Oboje są samotni, nawet teraz, kiedy mogą być razem. Seks niczego nie zmienia. Podobnie jak pieniądze, których na koncie naszego bohatera wciąż przybywa. Konstatacje niezbyt odkrywcze, co można by wybaczyć. Powstaje jednak wrażenie, że reżyser nie potrafił utrzymać dramaturgicznego napięcia od pierwszego do trzeciego dnia. Przecież Wanga stać na więcej. (zp)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 8.2002 (2338) z dnia 23.02.2002; Kultura; s. 50
Reklama