Archiwum Polityki

Zachodzą w głowę

W ostatnich kilkunastu latach naukowcy dowiedzieli się więcej o funkcjonowaniu mózgu niż ich poprzednicy przez pięć tysiącleci. Stało się to możliwe dzięki wynalezieniu supernowoczesnych metod podglądania jego pracy.

W 1862 r. egiptolog Edwin Smith dokonał w Luksorze zakupu, który na trwałe umieścił jego imię w podręcznikach historii medycyny. Dzisiaj tzw. Papirus Smitha uważany jest za najstarszy zachowany dokument naukowy. W papirusie tym, spisanym najprawdopodobniej gdzieś między 3000 a 2500 r. p.n.e. przez starożytnego lekarza, obok medycznych zapisków dotyczących różnorakich obrażeń ciała, znajdujemy pierwsze opisy urazów głowy oraz ich następstw, takich jak drgawki, niedowłady czy utrata mowy. Można go więc uznać za pierwszą pisemną próbę zrozumienia, za co tak naprawdę odpowiada mózg.

Komórki chcą jeść

W ciągu stuleci badacze formułowali rozmaite teorie na temat tego, czy utrata pewnych funkcji umysłowych jest zależna od miejsca uszkodzenia czy też od ilości uszkodzonej tkanki. Pierwotnie dominował pogląd, iż mózg jest narządem jednolitym (czyli decydującym czynnikiem jest ilość zniszczonej tkanki). Jednak w XIX w. dwaj wybitni neurolodzy: Francuz Paul Broca oraz Niemiec Karl Wernicke ostatecznie udowodnili powiązania pomiędzy konkretnymi okolicami mózgu a zdolnością mówienia i rozumienia mowy. Broca przedstawił przypadek pacjenta o pseudonimie Tan – człowieka, który rozumiał mowę oraz potrafił wyrazić emocje poprzez odpowiednią intonację i modulację głosu, natomiast nie był w stanie wydobyć ze swojego gardła niczego więcej prócz słowa „tan”. Pacjent Wernicke’ego przeciwnie, produkował, zdawałoby się, bez problemu całe słowa i zdania, lecz były one tak niegramatyczne i dziwaczne, że nikt nie był w stanie go zrozumieć. Również on sam demonstrował oznaki niezrozumienia tego, co się do niego mówiło. Po śmierci obydwu pacjentów Broca i Wernicke obejrzeli ich mózgi.

Polityka 16.2002 (2346) z dnia 20.04.2002; Społeczeństwo; s. 79
Reklama