Mechanizm jest prosty – podczas zakupów nie zwracamy specjalnej uwagi na opakowanie. Liczy się przyzwyczajenie. Zamiast więc płynu do mycia naczyń Ludwik kupujemy sprzedawany w podobnej butelce, ze zbliżonym zielonym wzorem graficznym, płyn Sylwek. Decydując się na słuchawki do walkmana, niepostrzeżenie stajemy się właścicielami produktu firmy SQNY zamiast SONY.
Renomowani producenci stają się ofiarami własnej polityki – przez lata promując swoją markę, wyrabiają u nas odruch lojalności. Odbija się to rykoszetem w sklepie, gdy nie zastanawiając się sięgamy po maszynki do golenia BIK lub BIG w charakterystycznych pomarańczowych opakowaniach, gdy tymczasem oryginalnym producentem jest firma BIC.
Pierwsza markowa przyprawa, która pojawiła się w Polsce jeszcze w czasach PRL-u, to była Vegeta. W latach 90. jej pozycja jeszcze się umocniła. Producent – firma Podravka – szybko też znalazł naśladowców. Obecnie, żeby zaistnieć na polskim rynku, trzeba wypuścić przyprawę w niebieskim opakowaniu, z warzywami i postacią kucharza. Oczywiście Podravka próbowała się bronić na drodze prawnej, ale konkurenci skorzystali ze starej ustawy o znakach towarowych i zarejestrowali swoje produkty w Urzędzie Patentowym.
Lepiej poszło szwajcarskiemu koncernowi Nestle. Doprowadził on do ugody z firmą wypuszczającą na rynek imitację kawy Nescafe. Po toczącej się przed sądem przez ponad rok sprawie, nieuczciwy producent zgodził się na zapłacenie 20 tys. zł odszkodowania i przeznaczenie dodatkowych 5 tys. zł na rzecz akcji humanitarnej. Niestety, jest to jeden z nielicznych przykładów na skuteczność polskiego prawa w ściganiu producentów produktów markopodobnych.
Ludwik, Sylwek, Tymek...
Producenci mogą się bronić przed imitacjami w chwili, gdy firma wypuszczająca na rynek produkt podobny zgłasza go do rejestracji w urzędzie patentowym lub po wejściu artykułu do sprzedaży.