Dziękuję panu Ludwikowi Stommie za felieton (POLITYKA 46/01). Już myślałam, że ten poroniony pomysł z budową największego pomnika w Europie przejdzie bez echa.
Abstrahując od „wartości artystycznej” tej betonowo-patriotycznej poczwary – co tu upamiętniać? Nie wygnaliśmy Krzyżaków z Polski, nie odzyskaliśmy zagrabionych przez nich ziem – wygraliśmy jedną bitwę i poszliśmy spać. A tak nawiasem: Cementownia Ożarów i Huta Częstochowa to – jak sądzę – państwowe, świetnie prosperujące przedsiębiorstwa chcące swoje oszałamiające zyski przeznaczyć na zbożny cel, a nie nieruchawe molochy żyjące na koszt podatników? Sądząc po tworzywach, z jakich ma być wykonane to wiekopomne „dzieło” – chyba to drugie. Dobrze jeśli swoich wyrobów nie oddadzą za darmo (a na to właśnie się zanosi) i dzięki temu będą mogły dalej egzystować. Jest to jakiś pomysł na podreperowanie lamentującego na ceny skupu rolnictwa (może wreszcie zaczęłoby wypełniać PIT-y i płacić pełne składki emerytalne jak cała reszta społeczeństwa?) – pomniki można przecież budować z masła, cukru, zboża i czego tam jeszcze mamy – zależnie od pory roku – w nadmiarze. A że nietrwałe? Tym lepiej, interes się będzie kręcił. Może uda się załatać dziurę budżetową. A co do samej idei pomnika, to panu prezesowi Podgórskiemu marzy się zapewne upamiętnienie swego nazwiska dla potomnych, bo nie obejdzie się – jak sądzę – bez stosownej tabliczki przy pomniku. Tylko w którym miejscu? Pewnie na sławetnych mieczach, bo mają być największe – 110 m. Ale miejsce pan prezes wybrał niefortunnie, bo kto to będzie oglądał? Proponuję postawić te miecze w Warszawie, przy budynku fundacji pana prezesa i to koniecznie za pana prezesowe, a nie państwowe, pieniądze.