Archiwum Polityki

Życie seksualne gościa kąpielowego

JR/Polityka

Cztery na jednego

Ona była z grupy bioder, on z grupy kręgosłupów. Zobaczył ją w stołówce. Siedziała przy sąsiednim stoliku. Nie chichotała jak koleżanki. Uśmiechała się delikatnie. Nic z tego nie będzie – pomyślał – za ładna i za młoda jak dla ciebie. Ale następnego dnia, kiedy czekał na – jak mówią kuracjusze Domu Zdrojowego w Ciechocinku – moczenie dzienne, czyli gimnastykę w basenie solankowym, ona przyszła. Na stoliku zostawiła swój harmonogram zabiegów i weszła do szatni. To go zdopingowało. Kładąc swój harmonogram podpatrzył: Barbara..., pokój nr...

Życie uczuciowo-erotyczne w polskich sanatoriach było do tej pory przedmiotem rozlicznych hipotez i domysłów. Po ukazaniu się raportu „Mężczyźni jako kuracjusze w sanatorium”, przygotowanego przez TNS OBOP na podstawie obszernych badań seksuologa i doradcy rodzinnego prof. Zbigniewa Izdebskiego, wspieranych przez Polpharmę, wiadomo już nieco więcej. Zdecydowana większość anonimowych respondentów stwierdziła, że głównym celem wyjazdu do sanatorium było leczenie, na końcu wymieniano przeżycie romansu, seksu. Jednak co piąty kuracjusz przyznał, że zawarł tam bliską znajomość z kobietą, zaś 7 proc. stwierdziło, że zaangażowało się uczuciowo.

Gdy na jednego pana przypadają trzy, cztery, a na niektórych turnusach i pięć pań, atrakcyjność każdego mężczyzny wzrasta. A i oni pracują na tę atrakcyjność. Niektórzy kilka tygodni wcześniej przechodzą na dietę, gimnastykują się, chodzą do solarium, w ostatniej chwili do fryzjera i manikiurzystki. Prof. Izdebski stwierdził, że w sanatoriach znacząco wzrasta zużycie kosmetyków.

Joanna Świątkowska, inspektor do spraw kultury i oświaty w Domu Zdrojowym, od czterech lat przygląda się kuracjuszom: – Czują się tu anonimowi i to ich nakręca.

Polityka 8.2008 (2642) z dnia 23.02.2008; Ludzie; s. 82
Reklama