W sylwestrowym wydaniu „Trybuny” Małgorzata Dipont opublikowała artykuł zatytułowany „»Quo vadis«, czyli polskie piekło”. Nadtytuł tego dzieła wyjaśniał powody jego powstania: „Fala agresji ruszyła po premierze”. Małgorzata Dipont jako żona reżysera nie mogła zgodzić się na to, by owa fala zniszczyła twórcę i jego film. Dlatego też napisała: „A Kawalerowiczowi się właśnie udało. Zrealizował film, który z uznaniem przyjmuje widownia nie tylko polska, lecz i zagraniczna, czego są dowody w postaci osobistych i oficjalnych wypowiedzi. Zrealizował film, którym chciał pokazać polskość literackiego pierwowzoru (...) »Quo vadis« nie jest filmem katolickim. Może nawet nie jest filmem chrześcijańskim. Jest natomiast filmem, który przypomina współczesnym zdegenerowanym społeczeństwom, że wiara ustalając reguły etycznego postępowania może stanowić busolę, jaka prowadzi człowieka w tym odhumanizowanym świecie”. Jako przedstawiciel zdegenerowanych społeczeństw pragnę zakomunikować wzburzonej autorce filipiki, że nudzą mnie filmy robione jako religijna busola. Zwłaszcza etyczna. Żyjąc zaś w strasznym, odhumanizowanym świecie, staram się omijać z daleka żony artystów dowodzące namiętnie, że ich mężowie mają wielki talent. Ten rodzaj humanizmu nie powinien wykraczać poza próg małżeńskiej sypialni. Amen.