Dziesiąty Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest niewątpliwie wielkim wydarzeniem, na które oczekują przede wszystkim nasi najmłodsi pacjenci nie tylko z 87 akademickich klinik i oddziałów chirurgii dziecięcej. W tych ośrodkach wykonuje się u noworodków i małych niemowląt rocznie kilka tysięcy skomplikowanych operacji. Nie ma w Polsce takiego oddziału chirurgii dziecięcej, w którym nie byłoby aparatury ze znakiem serca już podarowanej przez Fundację Jerzego Owsiaka. Stanowi ona nieraz uzupełnienie, a często jest jedynym niezbędnym warunkiem do funkcjonowania oddziału na odpowiednim poziomie. Nasze potrzeby są przecież ogromne, a szpitali nie stać na zakup tych cennych urządzeń. Bez nich, przy ogromnym wysiłku zespołów chirurgów dziecięcych, nie moglibyśmy stosować nowoczesnych metod diagnostycznych i leczniczych, starając się dotrzymać kroku przodującym ośrodkom chirurgii dziecięcej w Europie. Nie moglibyśmy ratować zdrowia i życia dzieci. Moim zdaniem niezależnie od trudnej sytuacji finansowej kraju, mającej bezpośrednie odzwierciedlenie w sytuacji ochrony zdrowia, postrzeganie problemu chorych i pokrzywdzonych przez los dzieci odbywa się przez mocno przymglone okulary. Zarówno w sferze uczuciowej, jak i ekonomicznej. Mam na myśli palącą potrzebę inwestowania w każde chore dziecko – noworodka, niemowlęcia i starszego dziecka, o czym nieraz w Polsce się zapomina. Niezależnie od wybudowanych w przyszłości autostrad, wspólnej Europie będzie przecież bardzo potrzebne młode, zdrowe pokolenie Polaków.
Pragnąłbym, aby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy grała dla naszych pacjentów jak najdłużej. Będąc wyrazicielem opinii polskich chirurgów dziecięcych – korzystając z gościny na łamach „Polityki” – dziękuję i Orkiestrze, i polskiej młodzieży, która aktywnie zawsze w niej uczestniczy, i rzecz jasna całemu społeczeństwu – nie- zamożnemu, a wciąż bardzo ofiarnemu.