Archiwum Polityki

Moralna zbroja

Woody Allen w jednym ze swoich filmów powtarza dowcip o tym, że klub, który przyjął go na członka, nie jest wart, żeby do niego należeć. Często uczestniczę w różnych kongresach i też czasem ciśnie mi się na usta to samo. Skoro mnie zapraszają, to chyba nie warto tam jechać. Nie ulegam jednak na ogół słabości i jeżdżę, gdy mnie ktoś zaprasza.

W zeszłym tygodniu trafiłem w Szwajcarii na spotkanie, które przez lata odbywało się pod hasłem „ponownego moralnego uzbrojenia”, po angielsku „moral rearmament”, a ostatnio zmieniło nazwę na „inicjatywę dla zmiany”. Zmiana ze swej natury nie musi być zawsze na lepsze. Często bywa na gorsze, ale zmiana tytułu okazała się koniecznością, bo w wielu krajach (przede wszystkim w Niemczech) sprzeciw wywoływało nie tylko militarnie brzmiące „uzbrojenie” (i to ponowne), ale również słowo „moralne”. Jak usłyszałem od jednego z organizatorów, moralność kojarzy się z zakazami, a zakazy doprowadziły do narodzin narodowego socjalizmu. Nie wydaje mi się, żeby to rozumowanie było bardzo przekonujące, ale okazuje się, że jestem w błędzie.

Kilkuset uczestników kongresu reprezentowało wiele narodowości, a także wiele pokoleń. Spośród najstarszych niektórzy byli świadkami początków pojednania pomiędzy Niemcami a Francją, któremu torował drogę Konrad Adenauer. Z tego pojednania wyrosła dzisiejsza Unia i wspominał to w swoim inauguracyjnym przemówieniu honorowy gość z Polski prof. Bronisław Geremek. Czytając tekst jego wystąpienia pomyślałem o tym, jak często nie doceniamy faktu, że mamy wśród nas ludzi, którzy mogą w podobnych gremiach występować zdobywając punkty dla Polski. Narzekamy za to, że po wszystkich dziejowych stratach nasza warstwa inteligencji czy intelektualistów jest nieliczna, ale winniśmy się raczej cieszyć, że w ogóle kogoś mamy, kim można się pochwalić.

Polityka 33.2002 (2363) z dnia 17.08.2002; Zanussi; s. 89
Reklama