10 września ówczesny minister środowiska Antoni Tokarczuk odwołał ze stanowiska dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego Wojciecha Gąsienicę-Byrcyna, a 12 września mianował nowego szefa parku dr. Pawła Skawińskiego. Skawiński jest wybitnym znawcą lasów górskich, związanym z TPN od 15 lat, a z Tatrami od blisko 30. W Zakopanem nikt nie podważa jego kwalifikacji. Przypomina się natomiast koneksje: nowy dyrektor był radnym, jest też jednym z najbliższych przyjaciół wiceburmistrza (a dziś już burmistrza) miasta Piotra Bąka. Bąk przewodzi samorządowcom gmin podhalańskich w atakowaniu parku i Byrcyna.
Nowego dyrektora uznano za osobę nie rokującą nic dobrego, człowieka z układu. Podczas gdy Byrcyn był człowiekiem wolnym i bronił przyrody ino wyrcało.
Obiecanki cacanki
Już 17 września minister środowiska i samorządy terytorialne powiatu tatrzańskiego pod wodzą Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego, starosty tatrzańskiego, i Bąka, reprezentanci właścicieli gruntów położonych na terenie TPN, czyli Zofia Bigosowa oraz Wspólnota Witowska 8 Wsi, podpisali porozumienie, w którym zadeklarowali z góry pewność, że „osoba nowego dyrektora będzie gwarancją dobrej współpracy między samorządami i parkiem”. Dalej wyjaśniono, o co w rzeczywistości chodzi. Napisano, że: „Istniejące na terenie TPN obiekty oraz urządzenia sportowe powinny być utrzymywane i modernizowane stosownie do potrzeb wynikających ze współczesnych standardów”. A to oznacza nowe inwestycje i zwiększenie ruchu w parku, przeciw czemu protestował Byrcyn. „Osoby zamieszkujące enklawy osadnicze na terenie TPN muszą mieć możliwości kształtowania warunków do godnego życia”, zaś „właściciele gruntów położonych w granicach TPN powinni mieć wpływ na decyzje dotyczące gospodarki ich własnością w ramach określonych przez uzgodnione rozporządzenie ministra o planie ochrony” – czytamy dalej.