Archiwum Polityki

Mafia, przemyt i korupcja

Rozmowa z Markiem Antonim Nowickim, rzecznikiem praw obywatelskich w Kosowie

Jak się żyje w Prisztinie trzy lata po zakończeniu wojny?

Największym problemem i utrudnieniem są przerwy w dostawach prądu. Czasami nie ma go przez 4 godz. Prawdopodobnie w firmie Elektro-Kosovo kradną pieniądze, które dostają z Unii Europejskiej na odbudowę systemu energetycznego po zniszczeniach wojennych. Zniknęło kilka milionów euro, a elektrownia nie została wyremontowana. Za te pieniądze można było zbudować nową.

Kto kradnie?

Trwa postępowanie karne. Prawdopodobnie oskarżeni będą także przedstawiciele administracji ONZ. Elektrownią, tak jak wszystkim w Kosowie, administruje ONZ. Pracują tam również Albańczycy. Zresztą nie jest to pewnie ostatnia tego typu afera. Aresztowano np. dyrektora Głównego Urzędu Celnego.

Serba czy Albańczyka?

Albańczyka. Serbów w Kosowie nie ma. To znaczy jeszcze trochę jest, ale siedzą w swoich enklawach.

Czy to znaczy, że Serbowie w Kosowie nie zajmują żadnych stanowisk?

Raczej nie. Tylko na poziomie lokalnym zdarzają się serbscy zastępcy naczelników gmin. W paru instytucjach Serbowie zostali, niejako z urzędu, jako zastępcy szefów. Po długich dyskusjach zgodzili się też wejść do rządu kosowskiego. W parlamencie jest około 20 deputowanych serbskich z organizacji Povratak. Przyjeżdżają na posiedzenia parlamentu ze swoich enklaw pod obstawą UFOR i międzynarodowej policji.

Ilu Serbów mieszka teraz w Kosowie?

Nikt nie zna dokładnych danych. Serbowie mówią, że około 80 tys. Ale ciągle wyjeżdżają. Kosowo opuściło ok. 280 tys. Są też, bardzo rzadkie, indywidualne powroty.

A jak radzą sobie ludzie w Kosowie?

Właściwie nie wiem, z czego oni żyją. Panuje bieda.

Polityka 34.2002 (2364) z dnia 24.08.2002; Świat; s. 44
Reklama