Ma rację Andrzej Karkoszka, że kwestia zakupu samolotu wielozadaniowego wymaga namysłu [art. „Polatać czy pomyśleć”, POLITYKA 32, dot. kupna nowych samolotów bojowych – red]. Nie chodzi tylko o to, aby stare samoloty zastąpić nowymi. Kupując je powinniśmy także wejść w cykl wymiany generacyjnej uzbrojenia lotniczego. Co kilkanaście lat pojawiają się nowe generacje broni. Dlatego, chcąc utrzymać poziom nowoczesności sił zbrojnych, trzeba co pewien czas modernizować uzbrojenie. Czy planowany obecnie zakup samolotów pozwoli siłom powietrznym RP wejść w taki cykl wymiany uzbrojenia lotniczego? Otóż wydaje się, że nie. Za kilkanaście lat w siłach powietrznych wielu armii w miejsce używanych obecnie F-16 pojawią się nowe amerykańskie samoloty JSF. Polska nie będzie mogła ich nabyć, skoro wtedy zacznie spłacać należności za kupione wcześniej aparaty. To oznacza, że kupując nowe samoloty dziś, polskie lotnictwo będzie w przyszłości spóźnione.
Zanim zapadła decyzja o zakupie, odbyłem w tej sprawie długą dyskusję w gronie współpracowników. W następstwie zaproponowałem ministrowi ON zmodernizowanie posiadanych samolotów i przystąpienie do programu JSF. Chcąc utrzymać niezbędny poziom możliwości obronnych i dotrwać do momentu przezbrojenia lotnictwa w te samoloty, należało unowocześnić znajdujące się na uzbrojeniu WLOP Mig-29, Su-22. A skoro wycofaliśmy Mig-21, to można było uzupełnić posiadaną liczbę maszyn wypożyczając w USA F-16. Istniała też alternatywna możliwość – pozyskanie dodatkowych Mig-29 z Ukrainy. Moje rozmowy w Waszyngtonie i w Kijowie potwierdzały realność takich rozwiązań (...). Propozycja nie uzyskała akceptacji ówczesnego ministra ON.
W końcu rząd premiera Buzka zdecydował, że Polska kupi nowe samoloty. Nawiązując jednak do tekstu Andrzeja Karkoszki, warto chyba pomyśleć, kiedy i na czym będziemy latać.