Autorami opublikowanych obszernych tekstów, opartych na bezspornych dowodach oraz pełnej dokumentacji uzyskanej z archiwów komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, we wszystkich przypadkach byli uznani publicyści oraz historycy. Autorem pierwszego artykułu był zamieszkały w Wiedniu i cieszący się powszechnym autorytetem w Europie Paul Lendvai.
Musiałem to wiedzieć...
Lendvai jako student w latach pięćdziesiątych trafił do więzienia. Potem, nie mając najmniejszych złudzeń po powstaniu w 1956 r., przedostał się do Austrii. Tam zaczął pisać do zachodniej prasy o panującym na Węgrzech terrorze i rządach Kádára. Stał się międzynarodowej sławy ekspertem od stosunków wschodnich. Blisko współpracował z prezydentem Austrii Bruno Kreiskim.
Na Węgrzech dotkliwie prześladowano jego rodzinę, a zwłaszcza matkę, której dopiero po 9 latach pozwolono po raz pierwszy odwiedzić syna. Lendvai, uważany przez kadarowską bezpiekę za jednego z największych ideologicznych przeciwników, był systematycznie inwigilowany. Nic dziwnego, że po transformacji podjął starania o udostępnienie pisanych na niego donosów. W pierwszej kolejności otrzymał je nie z Węgier, lecz z archiwów STASI oraz czeskiej bezpieki. Dopiero w zeszłym roku dotarło do niego ponad 200 stron dokumentów z Węgier. I wtedy okazało się, że całymi latami rozpracowywało go kilku agentów węgierskiej bezpieki, wśród nich jeden szczególnie aktywny o pseudonimie Gołębiarz.
Lendvai rozszyfrował jego dane. Okazał się nim idol węgierskiego sportu – sprawozdawca radiowy Gyorgy Szepesi, który od 1954 r. relacjonował wszystkie mecze słynnej złotej jedenastki, dziesięć olimpiad i sześć mundiali, był prezesem Węgierskiego Związku Piłki Nożnej, członkiem władz FIFA, a w zeszłym roku w uznaniu swoich zasług został honorowym obywatelem Budapesztu.