Archiwum Polityki

Niezatapialny

Najchętniej oglądanym widowiskiem telewizyjnym w Jugosławii są bezpośrednie transmisje procesu Slobodana Miloszevicia przed Trybunałem w Hadze. W cotygodniowym rankingu wydarzeń medialnych, prowadzonym przez popularną stację Studio B, widzowie już drugi raz z rzędu uznali rzecz za absolutny przebój. Tylko intelektualiści protestują nieśmiało, że to banalizacja zła.

Proces Miloszevicia transmitują dwa kanały telewizyjne. Nie można powiedzieć, że w tym czasie pustoszeją ulice i zamiera życie, ale relacje oglądano nawet w parlamencie. Miloszević ma zwolenników w Socjalistycznej Partii Serbii, której przez lata przewodził. To właśnie członkowie SPS protestowali przeciw przekazaniu swego przywódcy do Hagi, a ostatnio wyrazili oburzenie przed ambasadą Holandii, bo odmówiła wizy Mirze Markovic, żonie Slobo. Wierny elektorat Miloszevicia jest już podstarzały i pewnie nie odegra większej roli. Jego sympatycy to byli funkcjonariusze państwowi, wojskowi, policjanci. Ale także emeryci i bezrobotni, którzy przyczyny swych kłopotów upatrują w demokratycznych zmianach. Jakby zapomnieli, kto doprowadził Jugosławię do ruiny.

Arogancki i demagogiczny

Widzowie nie nudzą się przed telewizorami. Bo proces Miloszevicia okazał się swoistym spektaklem. Ekstradycja nie wywołała, wbrew oczekiwaniom, większego poruszenia. W pogoni za normalnym życiem trochę już nawet zapomniano o byłym prezydencie. A tu nieoczekiwanie nastąpił wielki powrót na ekrany.

O tym, że Slobo, z wykształcenia prawnik, nie będzie łatwym przeciwnikiem, wiadomo było wcześniej. Jest cynicznym graczem, arogantem i demagogiem. Dzięki tym cechom doszedł do władzy, pozbywając się po drodze przeciwników i utrzymał ją przez dekadę, mimo że czas jego rządów był pasmem klęsk dla kraju. Ale Miloszević nigdy się do nich nie przyznał, gotów obwiniać cały świat, ale nie własną politykę. Dlaczego miałby spokornieć w Hadze? Nie ulega też wątpliwości, że w czasie swej dyktatury zatarł wiele śladów, pozbył się niewygodnych świadków, a dzieła zniszczenia dokumentów dopełnili jego zwolennicy, którzy nadal pracują w urzędach centralnych federacji. (Serbowie mają to dziś za złe prezydentowi Vojsławowi Kosztunicy, że nie aresztował ludzi Miloszevicia, a jego partii nie uznał za zbrodniczą nazajutrz po swym zwycięstwie).

Polityka 10.2002 (2340) z dnia 09.03.2002; Świat; s. 34
Reklama