Były dyrektor generalny Instytutu Pamięci Narodowej Bohdan Marciniak sądzi się z prezesem IPN, bo uważa, że został niesłusznie zwolniony.
Prezes Janusz Kurtyka zwolnił Marciniaka 27 lutego, a jego obowiązki powierzył swojemu przyjacielowi z czasów krakowskich Janowi Barterowi, który był dotychczas dyrektorem sekretariatu prezesa.
– Nie znam przyczyn mojego zwolnienia – mówi były dyrektor i dodaje, że prezes nie przedstawił mu powodów wypowiedzenia, choć nakazuje to kodeks pracy. Poza tym Marciniak jest w wieku przedemerytalnym, który chroni go przed zwolnieniem.
Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN, uważa, że kwestie personalne to wewnętrzna sprawę Instytutu: – Prezes może dobierać sobie współpracowników, którzy najlepiej będą realizowali powierzoną misję i plany.
Bohdan Marciniak pracuje w IPN od czasu jego powołania, czyli od 2000 r. Wcześniej był wiceszefem biura administracji publicznej MSWiA i doradcą premiera Jerzego Buzka. Był jedną z najważniejszych osób w IPN, gdy kierował nim Leon Kieres. Do jego zadań należała organizacja pracy Instytutu, przygotowanie budżetu oraz gospodarowanie mieniem IPN. To on decydował o wydatkach Instytutu, zlecał dostawy i usługi. Nowa ustawa postawiła przed IPN wiele pionierskich zadań, które będą kosztowały ogromne pieniądze, które zarezerwowano w tegorocznym budżecie państwa. I to przez ręce Marciniaka przechodziłyby te pieniądze.