Archiwum Polityki

Wampiry Temidy

Wampiry krążą po Polsce, wampiry rygoryzmu. Straszą ludzi, iż rzesze najgroźniejszych bandytów opuszczają właśnie zakłady karne i za chwilę będą mordować. Winny jest - ich zdaniem - nowy, łagodniejszy kodeks karny oraz Ministerstwo Sprawiedliwości. Dlatego łakną krwi Hanny Suchockiej.

Dzieje się to, przed czym przestrzegaliśmy (POLITYKA 36). W dniu wejścia w życie nowa kodyfikacja karna stała się wyborczym orężem polityków. Liczą na poklask społeczeństwa przestraszonego rosnącą przestępczością, w związku z tym coraz bardziej rygorystycznego. Remedium miałoby być zaostrzenie polityki karania. Tymczasem nowy kodeks cywilizuje katalog kar sprzed trzydziestu lat, dostosowuje go do europejskich standardów. - Tym gorzej dla niego, trzeba go zmienić - grzmią trybuni ludowi, niepomni, że zniesienie PRL-owskich, surowych norm było realizacją postulatów m.in. Solidarności.

Dziś, choć kodeks ledwo wszedł w życie (1 września), w Sejmie złożone już są trzy projekty jego nowelizacji. Z propozycją szczególnej ustawy (która miałaby obowiązywać 5 lat) wystąpił też do parlamentu Jarosław Kaczyński; przewiduje drastyczne uproszczenie trybu postępowania, zaostrzenie kar oraz m.in. odpowiedzialność karną 13-latków.

Zmieniając z dnia na dzień stanowisko, za podniesieniem kar za najgroźniejsze przestępstwa wypowiada się Leszek Miller z SdRP. Wiadomo, idą wybory. Jeśli jednak z tego powodu politycy wymuszą obalenie zasad kk w obecnym kształcie, to zmianę kodeksu już dziś nazwijmy "nowelizacją Wareckiego".

Na pokaz

Robert Warecki, okrzyknięty "wampirem z Ochoty", odsiaduje od 1994 r. wyrok 25 lat pozbawienia wolności za liczne bestialskie przestępstwa. Mimo młodego wieku, jest człowiekiem zdemoralizowanym. Orzeczenie przyjął ze spokojem. - Wyjdę po ośmiu latach - rzucił w stronę publiczności na sali rozpraw. Wkrótce uciekł i znów popełniał przestępstwa, za co został ponownie skazany. Jednak dwa tygodnie temu sąd obniżył mu karę o 10 lat, do 15. Prasa zaalarmowała, że zmusił go do tego nowy kodeks. Nic dziwnego, że ludzie się oburzyli i zaczęli pytać, jak to jest.

Polityka 38.1998 (2159) z dnia 19.09.1998; kraj; s. 26
Reklama