W artykule [„Szympans w pantofelkach” POLITYKA 26] Edwin Bendyk stwierdza, iż: „Struktury nieznanych białek poznaje się dziś w sposób zautomatyzowany, proces, który zajmował lata i kilku naukowcom przyniósł Nagrodę Nobla, należy obecnie do laboratoryjnej rutyny”. Otóż proces, którego celem jest określenie, najczęściej metodami krystalograficznymi, struktury przestrzennej białka, jest wieloetapowy i raczej trudno uznać go za laboratoryjną rutynę. Składa się nań otrzymanie preparatu, krystalizacja, rejestracja danych, następnie szereg obliczeń i w końcu interpretacja uzyskanego modelu. Bardzo często etapem decydującym o powodzeniu projektu jest krystalizacja, której celem jest otrzymanie białka w postaci ciała stałego. Istotnie, krystalizację udało się zautomatyzować i obecnie w dużych laboratoriach tę pracę wykonują roboty. Automatyzacja oszczędza czas, gwarantuje powtarzalność eksperymentu i ogranicza ilość zużywanego białka. Jednakże pozostałe etapy nadal wymagają sporego zaangażowania, a wykonywane pomiary trudno traktować jako rutynę laboratoryjną chociażby z tego względu, że do rejestracji danych wykorzystywane jest często promieniowanie synchrotronowe, do którego dostęp jest ograniczony. Poza tym każde białko wymaga indywidualnego podejścia i opracowania odpowiedniej dla niego metody rozwiązania struktury, jako że nie istnieje jedna uniwersalna procedura.
Karolina Michalska
doktorantka w Zakładzie Krystalografii Wydziału Chemii UAM