Była to impreza nad wyraz udana. Wszyscy, i jurorzy, i goście, przyznali, iż zupy, ryby, drób dziki oraz domowy, wędliny, a także ciasta robione według starych dworskich receptur są wprost doskonałe. Postanowiliśmy więc na użytek tej rubryki poszukać polskiej kuchni w Warszawie. Pierwsze tropy zawiodły nas do dwóch restauracyjek partyjnych: Samoobrony (w Czosnowie k. Łomianek) i SLD (w gmachu przy ul. Rozbrat). I to już nie była taka wielka frajda.
Pod Żubrem **
Z lewego boku gmachu przy ulicy Rozbrat 44A mieści się restauracja, w której na stole króluje polska kuchnia, a za stołem polska klasa polityczna. Można tu spotkać szczupaka po polsku w maśle i z jajkiem na twardo oraz wojewódzki aktyw Sojuszu, a nawet partyjną wierchuszkę, jeśli nie biesiaduje w innym, bardziej prestiżowym lokalu.
Sama sala przypomina dawne lata, kiedy to knajpy miały marmurowe lśniące podłogi i surowy wystrój ścian. Stoły ustawione dość gęsto, co utrudnia dyskretne porozumiewanie się stołowników, ale w lokalu pod egidą jakiejkolwiek partii jest to zrozumiałe. Krzesła wygodne. Toaleta czysta. Muzyka sącząca się z głośników milknie w porze nadawania wiadomości. Wtedy też cichną rozmowy i goście zamiast trawić potrawy, przetrawiają gorące informacje.
W karcie – jak już wspomnieliśmy – głównie dania polskie. Biała kiełbasa z musztardą (9 zł) oraz kaszanka z cebulką (8 zł) stanowiły niezłą przygrywkę. Barszcz z kołdunami (6 zł) i flaki wołowe (6 zł) potwierdziły naszą opinię o kucharzu – ma dobry smak i delikatne ręce, o czym świadczyło ciasto kołdunów oraz farsz.
Kaczka pieczona (28 zł) i łosoś z rusztu (24 zł) jako dania główne były całkiem poprawne. Słabo natomiast wypadł deser, czyli naleśniki z owocami (10 zł), ponieważ przyjemność jedzenia psuła dość obrzydliwa bita śmietana.