Wgłębienie się w historię integracji europejskiej i w dokumenty, które znaczą jej kolejne kroki, pokazuje, że szeroko rozpowszechniona opinia o jedynie gospodarczym charakterze Unii jest powierzchowna i bezzasadna. Historia ta ukazuje bowiem powolne, ale wytrwałe i konsekwentne urzeczywistnianie wartości uznanych od bardzo dawna przez tradycję europejską za najwyższe. By nie być gołosłownym, zacznę od omówienia tych, o których, choć wbudowane są niejako w sam proces integracji i w instytucje europejskie, mówi się powściągliwie, a najchętniej – nie mówi się wcale.
Pierwszą z nich, zarówno historycznie jak i logicznie, jest pokój – konieczny warunek uruchomienia integracji europejskiej. Ta zaś, ponieważ dotyczyła w pierwszym rzędzie gospodarki – miała przecież, zwłaszcza po podpisaniu traktatu rzymskiego, doprowadzić do stworzenia wspólnego rynku – urzeczywistniała również takie wartości jak przedsiębiorczość i dobrobyt. Przedsiębiorczość, a dokładniej: prywatna przedsiębiorczość, gdyż tylko ona pozwalała zapewnić wzrost gospodarczy i stałe zwiększanie dobrobytu. Ten zaś był jedną z tych wartości, których realizacja była zarazem warunkiem pokoju wewnętrznego i zewnętrznego i celem samoistnym.
Najpierw rynek
Traktat rzymski, który ustanowił wspólny rynek, nie wprowadzał explicite żadnych kryteriów politycznych czy ustrojowych. Jego milczącym założeniem było jednak dopuszczenie do członkostwa we wspólnym rynku wyłącznie państw, które odrzucały zarówno totalitaryzm, wtedy jeszcze żywotny i ekspansywny w jego wersji sowieckiej, jak wszelkie odmiany rządów autorytarnych. To pierwsze było oczywiste: wszyscy sygnatariusze traktatu rzymskiego byli też członkami NATO.