Archiwum Polityki

Teatr z ulicy baśni

Katarzyna Kazimierczuk z Teatru Remus mówi, że podwórko jest jak wioska. Inne podwórka to inne wioski. To podwórko leży przy zbiegu ulic Czynszowej i Stalowej, w sercu warszawskiej Pragi.

Podwórko jest rozległe. Mieści się na nim parking, trawnik, ławki, plac zabaw, stół do ping-ponga, a na środku jeszcze boisko do piłki nożnej. Z jednej strony otacza je ceglany mur starych, wysokich czynszówek, z drugiej stoi niski betonowy budynek przedszkola. W tle, od strony Strzeleckiej, widnieją nowe, ogrodzone bloki. W pogodne weekendy na podwórku zbiera się pełno ludzi.

Prolog. Zamknięte okna

Rok 1998. Teatr Remus pojawia się na Pradze po raz pierwszy. Na trasie tramwaju nr 7, pod bazyliką na Kawęczyńskiej, obok cerkwi, na Stadionie X-lecia pokazuje krótką etiudę. Aktorzy i reżyser, ubrani w barwne kostiumy, są przekonani, że zainteresują ludzi. Mieszkańcy traktują ich jak intruzów. Okna zatrzaskują się, ktoś zerka zza firanki. Nim Remus wróci na Pragę, minie kilka lat.

Bo Praga to miejsce szczególne. Obcych nie wita się tu z otwartymi ramionami. Ale kiedy uda się z kimś poznać, porozmawiać, kolejne drzwi i okna otwierają się. – W zeszłym roku pierwszy raz poczułam, że naprawdę zyskaliśmy zaufanie ludzi z dzielnicy – mówi Katarzyna Kazimierczuk, założycielka i reżyser teatru.

Scena 1. Podwórko z duszą

Sierpień 2006 r. Od tygodnia aktorzy Teatru Remus pokazują na Pradze swoje spektakle i prowadzą warsztaty dla dzieci: chodzenie na szczudłach, plastyka i akrobacja z kijami. To pierwsza część letniego projektu „Ulica tysiąca i jednej baśni”.

Na ulicach i dziedzińcach kamienic pojawia się Irlandka z długim blond warkoczem, kolorowy człowiek-ptak, tancerka brzucha, ptaszysko, baba i ślepy dziad. Dzieci, których życie toczy się przede wszystkim na podwórkach, pocztą pantoflową podają sobie informację, gdzie dziś odbywa się spektakl. Już znają aktorów i cieszą się na ich widok.

Zakończeniem projektu jest wieczorne przedstawienie przy ul.

Polityka 22.2007 (2606) z dnia 02.06.2007; Na własne oczy; s. 108
Reklama