W sierpniu 1913 r. redaktor prawicowego dziennika „L’Eclair” Paul Birault rozesłał do deputowanych francuskich pismo następującej treści:
„Szanowny Panie Pośle,
Dzięki pomocy wspaniałomyślnego sponsora uczniowie Hegesippe’a Simona mogli nareszcie zgromadzić fundusze umożliwiające wzniesienie pomnika, który ocali pamięć o tym wielkim Prekursorze. Chcąc zapewnić obchodom stulecia urodzin tego wielkiego szermierza demokracji odpowiednią rangę, zwracamy się do Pana Posła z serdeczną prośbą o zgodę na wpisanie go w poczet członków komitetu honorowego uroczystości. W przypadku gdyby Pan Poseł chciał zaszczycić obchody swoim wystąpieniem, prześlemy natychmiast pełną dokumentację ułatwiającą przygotowanie oświadczenia.
Prosimy, Panie Pośle, o przyjęcie wyrazów naszego uznania i najgłębszego szacunku”.
(podpisy nieczytelne)
Rzecz w tym, że „wielki Prekursor” (czego?) nigdy oczywiście nie istniał. Nie przeszkodziło to deputowanym, których nie zaalarmowało nawet przedziwne imię Hegesippe nawiązujące do zbitki hegemone + siphonne, czyli „zwariowana władza”, zapisywać się gęsto do honorowego komitetu. Wyrażali przy tym „entuzjazm dla inicjatywy”, „pełne poparcie dla aktu pozwalającego ocalić od zapomnienia...” itp. Jeden z przedstawicieli Partii Radykalnej napisał nawet:
„Łączę się z wami z tym większą radością, iż miałem przyjemność poznać Hegesippe Simona osobiście i przekonać się o patriotycznym i republikańskim zaangażowaniu tego wielkiego Francuza”.
Podbudowany tak efektownym sukcesem Paul Birault postanowił bawić się dalej. Kolejne listy zaadresowane zostały tym razem do senatorów. Zapewniano każdego z osobna, że pomnik stanie właśnie w reprezentowanym przez niego departamencie, co daje mu szczególną okazję do uczczenia „rodaka”.