Do blogu Daniela Passenta
(do wpisu „Na szafot!”)
Panie Danielu, bardzo trafnie zatytułował Pan swój dzisiejszy felieton. Szafot jest wyjątkowo spektakularnym i widowiskowym rodzajem śmierci. Ma w sobie coś z rytualnego, oczyszczającego mordu właściwego pierwotnym kulturom plemiennym. Ma w sobie coś ze składania ofiary. Wbrew ideologicznym tezom lansowanym od 20 lat, PRL nie upadła na skutek działań opozycji ani starań papieża. PRL po prostu zbankrutowała jak źle prowadzony biznes. Całe pokolenia pracowicie produkowały buble, przeżerały dochód narodowy i zadłużały państwo, niewiele troszcząc się o przyszłość. Plajta z końcówki lat osiemdziesiątych i konfrontacja tego bajkowego świata z rzeczywistością pokazała boleśnie, że wieloletni wysiłek był funta kłaków wart – ot, po prostu padł kolejny mit, że Polak potrafi (wyjątkowo żałosne hasło). Nieszczęściem Balcerowicza jest, że stał się symbolem tej konfrontacji i miliony zdeklasowanych ludzi uważają, iż on jest powodem ich nędzy, a nie idiotyzm komunistyczny, w którym ochoczo brali udział. Więc trzeba teraz Balcerowicza widowiskowo uśmiercić, a tym samym zdjąć z nich brzemię winy za swoje przegrane życie. Zawisza zetnie głowę prezesa NBP i pokaże tłumowi mówiąc: „Oto jest głowa zdrajcy! On jest winien waszym nieszczęściom! Jesteście bez winy!”. (...)
Wojtek z Przytoka
Do blogu Adama Szostkiewicza
(do wpisu „Papież za wypędzonymi”)
(...) Urodziłem się i nadal mieszkam na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Rodzice po powrocie z robót przymusowych w 1946 r. wprowadzili się do domu, jeszcze „ciepłego”, po poprzednich niemieckich lokatorach.