Przyszłoroczny ślub księżniczki Wiktorii z Danielem Westlingiem ma być historyczny. I wcale nie chodzi o to, że odbędzie się w dwusetną rocznicę powstania szwedzkiej dynastii Bernadotte, z której wywodzi się obecny król Karol XVI Gustaw. Otóż, po raz pierwszy w Europie, następczyni tronu wychodzi za mężczyznę z ludu.
Herman Lindqvist, znany szwedzki pisarz historyczny opisujący m.in. lata potopu, uważa, że jest to genialne posunięcie ze strony dworu, który znów uratował szwedzką monarchię. Zamordowany premier Olof Palme zwykł był mawiać, że Szwecja jest „o włos od ogłoszenia republiki”. W 1976 r. doszło jednak do małżeństwa obecnego władcy z niemiecką hostessą z olimpiady w Monachium, dzisiaj królową Sylwią, co na długie lata odsunęło tę groźbę, uważa Lindqvist.
Lindqvist (sam monarchista) jest przekonany, że mimo ostrej kampanii republikanów teraz będzie podobnie. „Młoda para cieszy się bowiem sympatią narodu. Nie byłoby jej, gdyby narzeczony księżniczki pochodził z arystokratycznego rodu i nazywał się książę von Jakiśtam. Dzisiejsza Szwecja jest krajem równouprawnienia. Kobiety wychodzą za mąż za tych, których kochają, a nie, jak każe im ojciec, nawet jeśli jest królem”, mówi ten konserwatywny skądinąd historyk. Mimo że małżeństwo następcy tronu wymaga konstytucyjnej zgody króla, potwierdzonej przez rząd, odmowa udzielenia ślubu parze, która żyje zresztą od 7 lat w wolnym związku, była całkowicie wykluczona, chociaż długi okres narzeczeństwa pozwalał mediom na różne spekulacje.
Dziś ponad dwie trzecie Szwedów popiera monarchię, a najwięcej szans na republikę miała Szwecja równo 200 lat temu. Bunt armii i zamach stanu po przegranej wojnie z Rosją i utracie Finlandii doprowadziły do detronizacji nieudolnego monarchy Gustawa IV Adolfa.