Międzynarodowy Trybunał Karny ściga prezydenta Sudanu Omara al-Baszira. Prokuratura oskarża go o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, których jego dyktatorski reżim miał się dopuścić w Darfurze. Odważnej decyzji sędziów przyklasnął Desmond Tutu, anglikański arcybiskup z RPA, uznawany za sumienie Afryki. Jednak entuzjazmu Tutu nie podzielają nie tylko Rosja i Chiny, strategiczni sojusznicy al-Baszira, ale także działające w Sudanie Kościół katolicki i organizacje humanitarne. Ścigany prezydent w ramach odwetu zapowiedział rychłe wyganianie wolontariuszy niosących pomoc milionom sudańskich uchodźców. Sudan stanął za przywódcą murem. Nic nie zapowiada przewrotu, w wyniku którego liczni przeciwnicy mieliby wysyłać al-Baszira przed oblicze Trybunału. Powód? Potencjalni zamachowcy też mają sporo za uszami i wolą oddalić od siebie perspektywę dotrzymywania towarzystwa głowie państwa w haskim więzieniu.