2005 r. był dla banków znakomity. W sumie zarobiły na czysto 9,2 mld zł. To prawie o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej. Wszystko dlatego, że po wyraźnym spadku podstawowych stóp procentowych (a w ślad za nimi oprocentowania kredytów) Polacy zaczęli wreszcie więcej pożyczać: przede wszystkim na budowę domów, mieszkań i ich wyposażenie. Szacuje się, że kredyty dla gospodarstw domowych w 2005 r. wzrosły w sumie aż o jedną czwartą. Jeśli dodać do tego rosnące opłaty za większość usług bankowych, to trudno się dziwić, że banki świetnie zarabiały. Dzisiaj to jeden z najszybciej rozwijających się sektorów polskiej gospodarki.
Wśród instytucji finansowych wszelkie rekordy pobiła jednak grupa PZU. W minionym roku jej zysk netto przekroczył 3,2 mld zł i wzrósł o połowę. Szczególnie szybko, bo o 86 proc., rosły zyski PZU Życie. PZU SA, które sprzedaje ubezpieczenia majątkowe, też nieźle sobie radziło. To efekt sprawnej akwizycji (wzrosła sprzedaż polis ubezpieczeniowych), niskiej szkodowości i wysokich dochodów z lokowania coraz większych nadwyżek. W sumie zyski grupy PZU były dwukrotnie wyższe od tych, które wypracował dobrze prosperujący największy polski bank – PKO BP. Teraz PZU stało się najbardziej dochodową instytucją finansową w Europie Środkowo-Wschodniej. Aż trudno sobie wyobrazić, jakie mógłby mieć wyniki, gdyby nie wieloletnia wojna między jego głównymi akcjonariuszami (Skarb Państwa i Eureko) skutecznie psująca wizerunek firmy. pat