To nieprawda (jak głoszą działacze chłopscy), że gospodarować na roli się nie opłaca. Dowód: oświadczenie majątkowe Czesława Siekierskiego (PSL) pomieszczone w „Gazecie Wyborczej”. Siekierski (l. 49) przyznaje tam, że ma: 490 tys. zł, 61 tys. dol., obligacje za 60 tys. zł i akcje różnych firm o wartości 135 tys. zł. Ma także 25 akcji Warszawskiego Rolno-Spożywczego Rynku Hurtowego, ale ich wartości nie podaje. Kupił nadto działkę rolną o pow. 0,91 ha z zabudowaniem i działkę 2400 m kw. z budynkiem gospodarczym. Poseł PSL ma nadto segment (270 m kw.) i mieszkanie
(94,9 m kw.) oraz Seata Cordobę. 40 proc. udziałów w firmie consultingowej zawiesił, praca naukowa (był adiunktem w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego) dała mu ledwie 700 zł dochodu. W takim razie co przyniosło mu sukces majątkowy? Przecież nie diety poselskie, bo jak sama nazwa wskazuje pieniądze te przeznaczane są na działalność na niwie społecznej. Sekretarzem stanu w resorcie rolnictwa został kilka miesięcy wcześniej, więc nie zdążyłby uzbierać takich sum. Jak wynika z innych źródeł, nie jest członkiem żadnej komisji, „nie wygłosił w Sejmie żadnych wypowiedzi”, o nic nie zapytywał ani nie pytał, niczego nie oświadczał, niczego nie zgłosił do rejestru korzyści. Jedynym źródłem jego sukcesu finansowego pozostaje więc „gospodarstwo: 5,34 ha bez zabudowań”. W Polsce leży odłogiem kilka milionów hektarów ziemi. Kupujmy ją, uprawiajmy, produkujmy, bogaćmy się! (mark)