Archiwum Polityki

Więcej rządu w rządzie

Leszek Miller, prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej

Panie premierze, czy kupiłby pan cegiełkę na pomnik Edwarda Gierka?

Ja dobrze wspominam tamte czasy, chociażby dlatego, że w zakładzie, w którym wtedy pracowałem, rozpoczęła się przyspieszona modernizacja. Dokonano wymiany technologii na bardziej nowoczesne, poprawiły się warunki pracy. Pieniądze, które zainwestowano, można było dotknąć, zobaczyć w postaci nowych linii i maszyn.

Te pieniądze spłacamy i spłacamy.

Spłacamy tamte i nowe długi. Tylko, zdaje się, ludzie są przekonani, iż jeśli stare długi są widoczne w postaci fabryk, urządzeń i dróg, to efektów nowych długów nie widać. Jest dla mnie zrozumiałe, że jeśli już występuje jakiś sentyment za PRL, to jego personifikacją będzie przede wszystkim Edward Gierek. Zapewne jest tu także element tęsknoty za państwem opiekuńczym, które wiele daje obywatelowi, niewiele w zamian oczekując. Teraz państwo polskie od obywatela więcej wymaga i jednocześnie mniej mu daje.

Panie premierze, rozmawiamy w rocznicę wyborów parlamentarnych. Gdyby rok temu SLD i Unia Pracy były w stanie utworzyć samodzielny rząd, to w czym byłby on lepszy od tego, do którego weszło PSL?

Samodzielne rządzenie byłoby trudniejsze. Mielibyśmy w Sejmie o wiele większą opozycję. Wszystkie problemy i konflikty, jakie skupia w sobie polska wieś, stałyby się przedmiotem ostrzejszej walki politycznej.

Ale jest tego cena. Czy PSL mocno hamuje negocjacje z Unią?

Nie tyle hamuje, co silnie oddziałuje na negocjatorów, żeby uwzględniali często specyficzne interesy środowisk, w których PSL znajduje poparcie. Mimo to do Unii i tak idziemy bardzo szybko. Trzeba jednak pamiętać, że zbliżamy się do najtrudniejszej fazy negocjacji. Mam na myśli dopłaty bezpośrednie, limity produkcyjne, fundusze strukturalne i tak dalej.

Polityka 38.2002 (2368) z dnia 21.09.2002; Rozmowa Polityki; s. 24
Reklama