Archiwum Polityki

Spółka ze Skarbem Państwa

Jaki efekt chciał uzyskać premier raportem o spółkach Skarbu Państwa? Opozycja mówi, że zebrano te znane już wcześniej informacje dla odwrócenia uwagi od spadających notowań rządu i raz jeszcze postanowiono zrzucić odpowiedzialność za stan państwa na poprzednią ekipę. I że jest to przygotowanie do kolejnej kadrowej czystki, tym razem na wojewódzkich szczeblach. Zapewne jest w tym sporo prawdy. Być może jednak jest i tak – a byłaby to wersja optymistyczna – że Leszek Miller postanowił postraszyć własny aparat, który już rzucił się na nowe posady.

Rząd Leszka Millera przedstawił drugi już „Raport otwarcia”. W pierwszym, ogłoszonym w kilka tygodni po objęciu władzy, rozliczono się z działalnością poprzedniego gabinetu pokazując, jak „zwinęła się” gospodarka w ciągu czterech lat, nie odróżniając jednak przyczyn obiektywnych, których było niemało, od efektów złego rządzenia. Drugi raport dotyczy sytuacji w niektórych spółkach Skarbu Państwa – i niczego nowego nie odkrywa. Niejedno redakcyjne archiwum zawiera znacznie bogatszą dokumentację złego zarządzania, wątpliwych wydatków, rozrzutności, niekompetencji, partyjnego podziału łupów, niż dokument firmowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa, przedstawiany jako dzieło nowych zarządów, które w pierwszych miesiącach swej działalności odkryły w spółkach morze nieprawości.

W „Raporcie otwarcia” nr 2 opisano sytuacje w 22 spółkach skupiając się na tym, co dla szerokiej publiczności najbardziej efektowne, a więc skandalicznych wydatkach na pensje kierowców czy sekretarek, sponsorowaniu działalności partyjno-związkowej, oczywiście głównie Solidarności i AWS (starannie pomijając wszystko to, co mogłoby świadczyć, że ów sponsoring mieni się wszystkimi barwami politycznej tęczy), dotowaniu instytucji kościelnych czy z Kościołem związanych (nie zaznaczając wszakże, że część owych pieniędzy poszła na stypendia dla dzieci ze szczególnie zaniedbanych obszarów wiejskich, co trudno uznać za naganne). Na liście przewinień znalazły się nawet niewielkie wydatki na dofinansowanie obchodów XX-lecia Sierpnia 1980 r. czy wsparcie kwotą 250 tys. zł „Księgi Dziesięciolecia” powstałej ze społecznej pracy setek ludzi i przeznaczonej dla bibliotek szkolnych.

To już jest nazbyt wielkie materii pomieszanie. Wyraźnie widać, że chodziło o pokazanie, że poprzednia ekipa i mianowane przez nią władze spółek trwoniły publiczne pieniądze na wspieranie ogólnie rzecz biorąc „republiki kolesiów” oraz instytucji kościelnych, jak na prawicę przystało.

Polityka 20.2002 (2350) z dnia 18.05.2002; Kraj; s. 24
Reklama