Stany Zjednoczone nie zgadzają się, żeby ich obywatele podlegali osądowi jakichś tam międzynarodowych trybunałów. Sądzenie Jugosłowian zaś przed takimi trybunałami uważają nasi politycy za postęp dziejowy. Ale kudy tam Serbowi do Amerykanina. Stany Zjednoczone wyłączają zresztą pewne bliżej niezdefiniowane kategorie spod działania własnego prawa i uznają za stosowne trzymać je w urągających standardom międzynarodowym kazamatach przez nieokreśloną ilość czasu bez przedstawienia aktu oskarżenia i procesu.
Stany Zjednoczone uważają też, że mają prawo i obowiązek zaatakowania każdego kraju na świecie, który podług nich jest „zły” w metafizycznym słowa sensie. Krajowi temu mogą Stany Zjednoczone przedstawić dowolne zarzuty, nawet jeśli dysponując potężną CIA i perfekcyjnym wywiadem satelitarnym udowodnić ich nie mogą. Stanom Zjednoczonym trzeba bowiem wierzyć na słowo i potulnie za nimi podążać, bo najnowsza doktryna Stanów Zjednoczonych głosi, że kto nie z nami, ten przeciw nam, co akurat nie jest najświeższą koncepcją postrzegania świata. Ale co z tego?
Podsumowując – Stany Zjednoczone postanowiły wziąć w ręce ster globalnej władzy, która bynajmniej nie ma zamiaru być władzą demokratyczną i będzie bronić wartości, które za takowe uzna, środkami, które się jej spodobają. Jest to oczywiście pewna koncepcja utrzymania porządku na świecie, choć nadużyciem jest nazywanie go Pax Americana, gdyż żaden pax nie jest w nim przewidziany, a wręcz odwrotnie. Powyższy stan rzeczy budzi na świecie trzy zasadnicze reakcje, pomijając tych, którzy chcą mu się przeciwstawić siłą, bo nie warto się zastanawiać nad poglądami tych, którzy ponoć zostaną rozdeptani, a więc należeć powinni już dzisiaj do czasu przeszłego.