Do rzecznika praw obywatelskich wpływają skargi i pretensje na funkcjonowanie państwa. W moim biurze powstaje więc bardzo wyrazisty, negatywny obraz polskiej demokracji. Jest ona zagrożona z dwóch stron: ze strony obywateli i ich postaw, a z drugiej – przez sam aparat państwa.
Jeśli chodzi o postawy ludzi, to najważniejszym zjawiskiem jest rozszerzająca się sfera społecznej bezradności. Obywatel, z różnych powodów, nie widzi możliwości decydowania o swoim życiu, nie czuje się zdolny do przeciwstawienia się wszechmocy państwa, uważa się za zepchniętego na margines. Są trzy, moim zdaniem, źródła owej bezradności. Pierwsze to bieda, a przede wszystkim bezrobocie, które tę biedę generuje. Z biedy zaś bierze się w dużym stopniu choroba bierności, niezdolności przeciwstawiania się okolicznościom życiowym.
Drugim takim źródłem jest niepełnosprawność. Mimo iż sytuacja w pewnym zakresie się tu poprawia, to jednak opieką czy ze strony państwa, czy organizacji obywatelskich objęta jest tylko około jedna czwarta osób niepełnosprawnych. Trzy czwarte tkwią po prostu w domach i są zupełnie wyłączone z życia społecznego.
I wreszcie, po trzecie, jesteśmy społeczeństwem bardzo źle wykształconym. Niedawno publikowane badania profesora Kwiecińskiego z Torunia wskazują na fatalny stan wykształcenia i to, niestety, młodego pokolenia. Ale również jeśli spojrzymy na wykształcenie osób 30-, 40-letnich, a więc tych, które powinny być w pełnej kondycji, aby sprostać konkurencji, szczególnie tej nadciągającej z Unii Europejskiej. Otóż poziom ich przygotowania jest na tyle zły, że taką konkurencję praktycznie uniemożliwia. Edukacja – jak to nazywam: edukacja dla rozwoju – jest dzisiaj dla Polski podstawowym wyzwaniem, ale niestety obserwuję tu ostatnio pewien regres.