Archiwum Polityki

Rosyjski lis w kurniku

Rosja, która dotychczas tak pomstowała na NATO – będzie obradować razem z Sojuszem. Rada Północnoatlantycka w Reykjaviku przyjęła nowe zasady współpracy z Moskwą, która staje się niemal członkiem Sojuszu. Z kolei prezydent George Bush jedzie do Moskwy podpisywać nowy układ o redukcji broni strategicznych. USA wypowiedziały Rosji układ o ograniczeniu broni antyrakietowych, ale Moskwa wcale nie protestuje. Wygląda na to, że trzeba od nowa uczyć się map światowego bezpieczeństwa.

Rosja dostaje od Ameryki i całego NATO nagrodę za postawę, jaką przyjęła po 11 września?

Rzeczywiście, przed 11 września zarówno stosunki NATO–Rosja, jak i przede wszystkim Rosja–USA wyglądały inaczej. Rosja szybko przyłączyła się do koalicji antyterrorystycznej, chyba nieprzypadkowo szukając możliwości osiągnięcia swoich celów strategicznych, a przede wszystkim przyzwolenia świata zewnętrznego na operacje, które prowadzi w Czeczenii. Moskwa chciała, by walki tam prowadzone traktować na równi z amerykańską wojną z terroryzmem.

Ale przecież NATO ma już instrument współpracy z Rosją: Stałą Radę (PJC). Dlaczego ta Rada nie wystarczała?

Bo była w istocie bojkotowana przez Rosję; Rosjanie mówili, że obecna Rada to nie 19+1 (19 członków NATO plus Rosja), ale 19 przeciw 1. Zmiana ma właśnie polegać na tym, że Rosja usiądzie nie obok NATO, lecz między dziewiętnastoma członkami, zgodnie z porządkiem alfabetycznym. Będzie od samego początku uczestniczyła w wypracowaniu decyzji w pewnych konkretnych sprawach: operacje pokojowe, działanie przeciw rozprzestrzenianiu broni masowego rażenia, walka z terroryzmem.

Z drugiej strony doświadczenia współpracy z Rosją nie zawsze były pozytywne. Sam pan mówi, że Rosja używała formuły 19 przeciw 1. Znana jest też awantura o lotnisko w Prisztinie z czasów operacji w Kosowie. Czy udział Rosji w obradach NATO nie naraża na szwank spoistości Sojuszu?

W nowej formule Rady NATO–Rosja kryje się podwójne bardzo poważne ryzyko. Skoro Rosja zasiada wśród członków, a nie obok nich, to może zyskać zbyt duże możliwości wpływu na Sojusz. Jej pozycja może wywołać niesnaski wewnątrz Sojuszu; niby dlaczego państwo, które nie jest członkiem Sojuszu, ma mieć tak znaczący wpływ na jego decyzje?

Polityka 21.2002 (2351) z dnia 25.05.2002; Świat; s. 40
Reklama