Archiwum Polityki

Towarzysze burżuje

Zamiast dopuścić do demokratyzacji, Komunistyczna Partia Chin sama odchodzi od marksizmu. Przyjmuje w swoje szeregi bogatych przedsiębiorców, element obcy ideowo, jak się ich do niedawna nazywało. Staje się partią władzy – na wzór Tajwanu, Korei Południowej i Singapuru.

Na koncepcjach towarzysza Mao wychowało się przymusowo kilka pokoleń Chińczyków. Wynikały one z prostego, chłopskiego egalitaryzmu. Jeszcze dziś wcale nie każdy jest przekonany, że poprawa warunków bytowych powinna odbywać się poprzez rezygnację z owego egalitaryzmu na rzecz pogłębiającego się rozwarstwienia majątkowego, ponieważ takie są prawa wolnego rynku i gospodarki konkurencyjnej.

W 1962 r. podczas plenum KC KPCh, stanowiącego preludium do późniejszej rewolucji kulturalnej, Mao Zedong po raz kolejny przestrzegał współtowarzyszy, że „nie wolno zapominać o walce klas”, bowiem poddanie się wpływom świata zdominowanego przez własność prywatną będzie oznaczać „utratę socjalizmu”. Były to czasy przyspieszonego likwidowania burżuazyjnych przeżytków, w tym zwłaszcza wszelkich majętności, łącznie z prywatnymi fabrykami i handlem. Być kapitalistą oznaczało zaliczenie do jednej z kategorii wrogów ludu. Rewolucja kulturalna (1966–1976) doprowadziła walkę klas do skrajności i dopiero po jej zakończeniu – w miarę postępów polityki reform i modernizacji po 1978 r. – stopniowo wyciszano wszelkie antagonizmy, kontrowersje i konflikty na rzecz rozwoju gospodarki, podnoszenia stopy życiowej, gloryfikowania zamożności i przede wszystkim stabilizacji.

Rządzący i rządzeni

W warunkach chińskich nikt narodu o zdanie nie pyta, bo nadal obowiązuje tu starożytna maksyma: Ludzie dzielą się na rządzących i rządzonych. Lud otrzymuje gotowe prawdy do zapoznania się i stosowania w praktyce, a partyjni teoretycy trudzą się, aby każde posunięcie kierowniczej siły narodu – Komunistycznej Partii Chin (KPCh) – uzasadnić jako jedynie słuszne. Gorzej bywa wtedy, gdy te nowe prawdy całkowicie przeczą starym, gdyż realia chińskiej modernizacji sprawiają, że trzeba coraz częściej naginać wyświechtane teorie marksizmu do współczesnej praktyki.

Polityka 40.2002 (2370) z dnia 05.10.2002; Świat; s. 54
Reklama