Katowicka prokuratura zarzuca szefom Konsorcjum Finansowo-Inwestycyjnego Colloseum z Ornontowic k. Zabrza wyłudzenie z Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego 345 mln zł, oszukanie Polskich Sieci Elektroenergetycznych na 12 mln zł i podrabianie dokumentów. Prokuratura spiera się też z sądem o to, kto odpowiada za ucieczkę przed aresztowaniem Józefa J., właściciela Colloseum (także przewodniczącego rady nadzorczej) oraz Piotra W., wiceprezesa firmy.
Colloseum powstało w 1996 r. jako kancelaria prawna, potem zajęło się handlem samochodami, złomem i długami państwowych gigantów. Z niczego potrafiło wyczarować fortunę. Przykłady można znaleźć w całym kraju, choćby w Mikołajowicach pod Wałbrzychem, gdzie konsorcjum kupiło za 300 tys. zł, w połowie grudnia 1997 r., likwidowaną spółkę Kam-Bas, odkrywkową kopalnię bazaltu. W pierwszych dniach stycznia następnego roku Kam-Bas warta już była 270 mln zł. 28 proc. udziałów odkupiła od Colloseum za 76 mln zł niewielka warszawska spółka Energomontaż-Północ-Stal, należąca do Energomontażu SA.
Przez trzy tygodnie w Mikołajowicach nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego: nie znaleziono złota ani ropy i nie zainwestowano złotówki, ale wartość spółki wzrosła fantastycznie. Ten cud prześwietla teraz prokuratura. Stali te udziały potrzebne były jak kwiatek do kożucha; w życiu nie miała tylu pieniędzy do dyspozycji, wystawiła więc weksle jako zabezpieczenie umowy z KFI. Weksle Stali i innych firm odegrały później istotną rolę – zdaniem prokuratury – w wyłudzeniu pieniędzy z energetyki.
Polskie korzenie
UOP i policja od kilku lat próbują znaleźć źródła finansowej potęgi Colloseum, które pozwoliły przejąć kontrolę m.in. nad śląskimi hutami Pokój i Ferrum oraz kilka lat temu zdobyć dominujący pakiet akcji w warszawskim Energomontażu-Północ (KFI wraz z „podmiotami zaprzyjaźnionymi” w 1998 r.