Rewelacje o seksie na plebanii nie są w USA nowością, od lat 80. donoszono o tym coraz częściej, ale dopiero najnowszy skandal w Bostonie wywołał prawdziwą burzę. Miejscowa archidiecezja od ponad 20 lat wiedziała, że ksiądz John Geoghan gwałci i molestuje ministrantów, jednak nie zrobiono nic poza upomnieniami i przenoszeniem go z parafii do parafii. Władze kościelne zapewniały sobie milczenie ofiar, wypłacając im w sumie 30 mln dolarów. Kiedy w styczniu Geoghan stanął w końcu przed sądem i „Boston Globe” opisał, jak wszystko uchodziło mu bezkarnie, okazało się, że takich jak on jest dużo, dużo więcej.
W tej samej archidiecezji oskarżono dalszych kilkudziesięciu księży, a podobne historie wyszły na jaw w ponad dziesięciu stanach. Niemal wszędzie sprawy załatwiano tak samo – po cichu, w drodze układów z ofiarami i ich adwokatami. W Connecticut występnych księży chronił biskup Edward Egan, obecny kardynał i arcybiskup Nowego Jorku. Kardynał Bevilacqua w Filadelfii przeprosił za seksualne występki 35 księży ze swojej archidiecezji. Biskup w Palm Beach na Florydzie, sam wykorzystujący młodych chłopców, podał się do dymisji.
Przytłaczającą większość stanowią przypadki homoseksualne, choć w Waszyngtonie i na Florydzie znaleźli się księża – miłośnicy wdzięków damskich (w tym Polak Jan Malicki). W sumie zarzuty molestowania wysuwa się już przeciw około 2 tys. kapłanów.
Dać im szansę
Po procesie Geoghana ruszyła lawina pozwów cywilnych. W rezultacie polubownych umów Kościół w USA zapłacił już miliard dolarów, ale teraz grożą mu płatności jeszcze większe. Archidiecezja w Bostonie przyznała, że na wypłaty już zasądzonych odszkodowań – ponad 100 mln dolarów – nie starczy ubezpieczenia i trzeba sprzedawać majątki kościelne.