Z Nowosiółek Ania i Paweł mają do szkoły w Milejczycach w powiecie siemiatyckim tylko pięć kilometrów. Najbliżej ze wszystkich czterdziestu sześciu dzieciaków, które co dzień dojeżdżają gminnym autobusem szkolnym. Najbliżej, ale zarazem najdalej, bo wsiadają pierwsi i muszą przejechać calusieńką trasę – 46 km, co zajmuje gminnemu autobusowi szkolnemu dokładnie godzinę i piętnaście minut.
Ania się śmieje z Pawła, bo jeszcze zaspany nie zwrócił uwagi, że pada deszcz. Usiadł na fotelu, nic sobie nie podłożył i teraz ma całą pupę mokrą, a Ania nie. Akuratnie podłożyła sobie torebkę foliową i ma pupę suchą.
Marka, Grzesia i Olę, którzy wsiadają w Pawłowie, opiekunka szkolnego autobusu Katarzyna Abramowicz ostrzega już w drzwiach: – Na pupy uwaga. Usiędniecie, zagadacie się, to nawet nie usłyszycie, że macie mokre. To tak na wszelki wypadek, bo trudno, żeby nie zauważyli, że pada. Oni akurat ze swojej wioski idą na spotkanie z autobusem trzy kilometry. Starsi chłopcy z gimnazjum, wesołe cwaniaki, zaklepali sobie miejsca na samym końcu autobusu, tam akurat w największy deszcz dach nie przecieka i siedzenia są zawsze suche.
Gminny autobus szkolny to oficjalne określenie, które wójt gminy Milejczyce Mikołaj Sołyczko stosuje w listach do Ministerstwa Edukacji Narodowej, opisując stan, w jakim znajduje się użytkowany przez gminę pojazd marki Autosan H 9, rok produkcji 1977, i prosząc o nowy autobus szkolny typu gimbus, który to autobus ministerstwo obiecało dać Milejczycom trzy lata temu, ale do dziś nie dało.
Wójt Sołyczko alarmuje, iż stan, w jakim znajduje się gminny autobus szkolny Autosan H 9, jest z roku na rok coraz gorszy. Podkreśla zwłaszcza szczególne niedogodności wynikające z postępującej i trudnej już do opanowania korozji nadwozia, która powoduje poważną nieszczelność kabiny gminnego autobusu szkolnego.