W Warszawie trwają nieustanne demonstracje pod Kancelarią Premiera. Ostatnio wśród protestujących stoczniowców z NSZZ „S” pojawiły się również flagi OPZZ. Czy to początek koalicji między dwoma związkami zawodowymi i znak sprzeciwu OPZZ wobec popieranego dotąd rządu SLD?
Ostatnio Rada OPZZ skrytykowała gabinet Leszka Millera za to, że jego działania nie gwarantują pracownikom ich praw. Rada nie akceptuje też niektórych zapisów w przyjętej ustawie o minimalnym wynagrodzeniu. Wkrótce ma również wystąpić w obronie bezrobotnych. – To nie pierwszy i nie ostatni akt protestu wobec tego rządu – ostrzega Ryszard Łepik, wiceprzewodniczący OPZZ.
Śląskie struktury OPZZ i Solidarności zamierzają współpracować w obronie miejsc pracy i praw pracowniczych, a wkrótce mają podpisać stosowne porozumienie na szczeblu regionalnym. – Do pełnej harmonii długa droga, zresztą na naszej manifestacji nie pojawili się przedstawiciele centrali, lecz jedynie związków zakładowych zrzeszonych w OPZZ. To problem władzy związku, że siedzi w sztabie, a wojsko maszeruje – mówi Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ „S”. Rzeczywiście, szef OPZZ, a zarazem były poseł SLD Maciej Manicki unika na razie zajęcia stanowiska w kwestii nieoczekiwanych sojuszy swoich związkowych kolegów. – Trzeba było czasu, by „S” zaczęła dostrzegać inną centralę związkową, dotąd postrzeganą jako organizację z nieprawego łoża – twierdzi Henryk Moskwa, przewodniczący śląskiego OPZZ. Także kojarzony z SLD Związek Nauczycielstwa Polskiego nawiązuje coraz silniejsze kontakty z Solidarnością. – Jeśli odrzucimy resentymenty, to między nami istnieje nić współpracy.