Archiwum Polityki

Życiorys jak malowany

Przez dziesięć dni sprzedano w Polsce cały nakład biograficznej książki o meksykańskiej malarce Fridzie Kahlo. To niezwykły wynik zważywszy, że żaden jej obraz nie był nigdy u nas pokazywany. Ale także znak, że dotarło do nas światowe szaleństwo.

Nie zawsze wystarczy być wybitnym artystą, by zyskać popularność. Trzeba jeszcze mieć ciekawy życiorys. Przypadek Fridy Kahlo doskonale ilustruje tę prawidłowość. Można odnieść wrażenie, że od kilku lat dokonuje się powolna detronizacja Picassa, Warhola, Duchampa lub Mondriana jako mistrzów sztuki XX w. Ich miejsce zajmuje owa niezwykła latynoska artystka.

Kahlo zmarła w 1954 r., ale przez wiele lat historycy sztuki nie zaprzątali sobie nią głowy. Daremnie szukać choćby najdrobniejszej wzmianki o Kahlo w „Słowniku sztuki nowoczesnej” wydanym w 1964 r. w paryskiej oficynie Hazan. Nie wspomina o niej René Passeron w „Encyklopedii surrealizmu”, choć do tego nurtu najczęściej się ją przypisuje. Pomijają jej dorobek autorzy 13-tomowej „Sztuki świata”. A mimo to kilka lat temu rozpoczął się triumfalny pochód Fridy przez świat. Tegoroczny festiwal filmowy w Wenecji otworzył film poświęcony jej życiu, w reżyserii Julie Taymor, z Salmą Hayek w roli głównej. Powstają kolejne sztuki teatralne, niektóre pod bardzo pretensjonalnymi tytułami, jak na przykład „Kwiat Meksyku” Marey Furey. Coraz więcej jest znaczków z jej podobizną, pocztówek, T-shirtów i kubków z reprodukcjami jej prac. Do księgarń trafiają kolejne biografie, wspomnienia i albumy. W Polsce ukazały się jej losy spisane przez Barbarę Bujica oraz album z najsłynniejszymi dziełami malarki. Pisma kobiece zaś na wyścigi rozczulają się nad jej żywotem.

Paradoksalnie, najtrudniej jest z wystawami. Kahlo pozostawiła niewiele obrazów (około 150), w większości rozproszonych po prywatnych kolekcjach. Ale to, co da się pokazać, nieustannie wędruje pomiędzy dziesiątkami galerii i muzeów na całym świecie.

Polityka 46.2002 (2376) z dnia 16.11.2002; Kultura; s. 58
Reklama