Archiwum Polityki

Tylko dla orłów

Rząd Leszka Millera boryka się z załamaniem gospodarczym, a zarazem wszystko wskazuje, że będzie to pierwszy gabinet III RP, który kupi dla siebie, prezydenta oraz parlamentarzystów sześć luksusowych odrzutowców pasażerskich. Do przetargu zaproszono trzy firmy. Zwycięska dostarczy rządowi sześć maszyn.

Będzie to przetarg rozstrzygnięty w ekspresowym tempie, ponieważ dwa pierwsze odrzutowce dla ważnych person powinny być dostarczone już w 2003 r. Wygląda więc na to, że polskie lotnictwo najpierw otrzyma samoloty dyspozycyjne dla polityków, a dopiero potem myśliwce wielozadaniowe dla armii. Za zgromadzenie funduszy na odrzutowce rządowe odpowiada wiceminister finansów Halina Wasilewska-Trenkner. Operatorem samolotów będzie MON, jednak złożyć się mają na nie instytucje reprezentujące wszystkich przyszłych pasażerów. Warto jednak sobie uświadomić, że walka o ponad 120 mln dol., które decydenci wydadzą z kieszeni podatników rozstrzygnąć się może już teraz – w fazie tworzenia wizerunku przyszłego samolotu dla VIP. Wystarczy bowiem odpowiednio skonstruować warunki techniczne, aby jedni wygrali, a drudzy przegrali.

Już od ponad 6 lat trwają przymiarki kolejnych rządów do kupna nowoczesnych, szybkich, wielosilnikowych odrzutowców dla 20 pasażerów, które byłyby zdolne dostarczyć członków rządu do Brukseli i do Waszyngtonu. Do tej sprawy Leszek Miller podchodził już raz, w połowie lat 90., jako szef resortu administracji i spraw wewnętrznych, powołując zespół ekspertów. Wówczas skończyło się na analizach; teraz szeroko dyskutowane w mediach przypadki usterek technicznych rządowych Jaków-40 dostarczają kolejnych impulsów do przyspieszenia zakupów.

Od wielu lat przestarzałe, o niewielkim zasięgu, remontowane za wschodnią granicą Jaki-40 udają reprezentacyjne dyspozycyjne odrzutowce rządowe. Udają, bo jeśli najwyższej rangi delegacja musi dotrzeć na posiedzenie NATO w Brukseli, a Jak-40 napotka silny wiatr, wówczas my się spóźniamy, a nasi sojusznicy muszą poczekać. Zdarzyło się także, iż w RFN na skutek braku wiedzy tamtejszych techników o skomplikowanej procedurze uruchamiania silników Jaka-40 omal nie doszło do pożaru samolotu z premierem na pokładzie.

Polityka 24.2002 (2354) z dnia 15.06.2002; Kraj; s. 28
Reklama