Otwarcie imprezy sprawozdawcy loży oceniają wysoko. – To najkrótsze otwarcie, jakie widziałem – mówi Mariusz Walter. – Zwarte, proste, bliskie filozofii Koreańczyków, podobało mi się. Myślę, że kibice policzą Koreańczykom to otwarcie na plus. Donald Tusk, oglądając uroczystość, miotany był jednak sprzecznymi uczuciami: – Jak zawsze modliłem się, żeby to się jak najszybciej skończyło i żeby już zaczęli grać.
Po meczu otwarcia u niektórych jurorów dominowała satysfakcja z przegranej mistrza świata. – Jest radość, kiedy Dawid wygrywa z Goliatem, a niemożliwe staje się możliwe – przyznaje marszałek Tusk, który obserwując grę drużyny Senegalu, w tle widział Polskę. – My też takim Kopciuszkiem będziemy. I dobrze, gdy okazuje się, że jednak każdy może wygrać z każdym. Ale z drugiej strony Francja gra pięknie i byłbym naprawdę nieszczęśliwy, gdyby nie wyszła z grupy.
Marek Kondrat: – Ja tam satysfakcji nie odczułem. Upatrywałem nadziei w widowisku, a Francję chciałem zobaczyć jako potencjalnego zwycięzcę imprezy. Wiem, że mecz otwarcia nigdy nie pokazuje prawdziwej siły drużyn, że tu nerwy grają rolę. Dlatego dalej stawiam na Francuzów, bo są wirtuozami.
Dla Jerzego Pilcha pytanie, co dalej z Francją, to pierwsza fundamentalna zagadka tych mistrzostw. – Wychodzi tu problem Zidane’a. Jeśli teraz wróci i oni wyjdą z grupy, to wyjdzie na to, że piłka nożna nie jest tak do końca grą zespołową, raczej quasi-zespołową, co potwierdził zresztą drugi mecz, w którym Anglicy z Beckhamem w składzie wygrali pierwszą połowę ze Szwecją, a drugą bez niego przegrali w złym stylu.
Mariusz Walter: – Uważam, że bardzo krzywdząco panowie potraktowali Senegal jako jedynie tło dla omówienia Francji.