Archiwum Polityki

Burdon bez granic

Eric Burdon, ku radości swych fanów, płodzi płyty jak króliki. Jeszcze nie nasłuchaliśmy się koncertowego albumu z Aten z jesieni ubiegłego roku, a już mamy premierę studyjnej płyty „Soul of a Man”. Czternaście kawałków, dokładnie takich, jakich można się po Burdonie spodziewać, czyli kombinacja bluesa i rocka z domieszką muzyki gospel czy nawet folk. Słuchając tej płyty nie można się zorientować, że wokalista osiągnął już ustawowy wiek emerytalny (65), ponieważ brzmi tak świeżo i mocno, jakby dopiero rozstał się z Animalsami i ruszał na solowy podbój świata. Warto również docenić konsekwencję artysty, który nie przejmuje się obowiązującymi modami i od ponad czterdziestu lat postępuje tak, jak dyktuje mu dusza, a nie menedżerowie i księgowi. To bardzo dobra płyta, zarówno dla wiernych dawnych fanów, jak i dla tych, którzy dopiero teraz próbują się zorientować, o co w prawdziwym rocku chodzi.

Eric Burdon, Soul of a Man, SPV 2006

Polityka 8.2006 (2543) z dnia 25.02.2006; Kultura; s. 59
Reklama