W orędziu, którego najmocniejszym elementem była scenografia (flaga europejska na pierwszym planie), Pan Prezydent wezwał do optymizmu. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej – mówił. Ufam Panu, Panie Prezydencie.
Jestem optymistą, ponieważ wierzę, że nowa minister spraw zagranicznych rozróżnia Rapallo od Locarno, Locarno od Waterloo, konwencję genewską od konwencji wiedeńskiej (i sernik krakowski od sernika wiedeńskiego...). Wierzę, aczkolwiek przychodzi mi to z pewnym trudem, ponieważ domyślam się, że nie brak w Polsce ludzi zdolnych i kompetentnych, jak pp. Bartoszewski, Geremek czy Rosati, tylko nie zawsze wśród swoich. Znów aktualna staje się kampania prowadzona w „Polityce” w głębokim PRL, a zainicjowana artykułem Rakowskiego: „Dobry fachowiec, ale bezpartyjny”.
Zamiast fachowca mamy w rządzie Leppera – dobry, bo partyjny i to z tej partii, z której trzeba. Spełnia on wymarzone przez adwokatów IV RP kryterium „demokratycznej wymiany elit”. Elita, która doszła obecnie do władzy, nie ukrywa, że ma wilczy apetyt na wszystkie stanowiska, już o mało nie połknęła „Rzeczpospolitej” (w cudzysłowie i bez). O wilczym apetycie świadczyły publikacje, jakie ukazywały się dwa lata temu, kiedy prezesem TVP został Jan Dworak. Miał on za zadanie „odebrać telewizję lewicy i przywrócić ją społeczeństwu”. I chociaż starał się, jak umiał, to zdaniem „społeczeństwa” w TVP ciągle panował stary układ. Wobec tego społeczeństwo naciskało na Dworaka, także w tzw. niezależnych mediach, na czele z ówczesną „Rzeczpospolitą”. W licznych wywiadach społeczeństwo pytało prezesa: „Jak długo będzie pan zwlekał?