Archiwum Polityki

Filmy dla wygłodzonych

Wydawało się, że moda na filmowe dokumenty będzie krótkotrwała. Że minie, gdy zejdą z ekranów błyskotliwe „Zabawy z bronią” czy „Być i mieć”. Ale dokument znalazł swoją tajną broń: kontrowersyjne tematy i lekceważenie poprawności politycznej.

W Stanach Zjednoczonych dokumenty (tam te formy wypowiedzi cieszą się największym zainteresowaniem) zarobiły w ostatnim czasie grubo ponad sto milionów dolarów, czyli więcej niż niejedna hollywoodzka megaprodukcja. Głośny „Marsz pingwinów” Francuza Luca Jacqueta (tegoroczny laureat Oscara) przyniósł aż 80 mln dol. zysku, zajmując drugie miejsce wśród najpopularniejszych dokumentów wszech czasów, tuż za nagrodzonym Złotą Palmą antybushowskim pamfletem politycznym Michaela Moore’a „Fahrenheit 9/11”.

Dokumenty pokazuje się już nie tylko na specjalnych festiwalach

, ale również w kinach, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. W Niemczech rekordy powodzenia bił ostatnio dokument o rewolucji obyczajowej i narodzinach przemysłu pornograficznego w USA „Głęboko w gardle”, a wcześniej „The Fog of War” Errola Morrisa o amerykańskim sekretarzu obrony z czasów wojny w Wietnamie – Robercie S. McNamarze. W Austrii przebojem sezonu, który zobaczyło już przeszło 150 tys. widzów, jest filmowy esej „Nakarmimy świat” Erwina Wagenhoffera o skutkach globalizacji w europejskim przemyśle spożywczym. A we Włoszech wciąż głośno o bezkompromisowym reportażu „Viva Zapatero!” zrealizowanym przez znaną autorkę programów satyrycznych Sabinę Guzzanti, apelującą o wolność słowa w mediach kontrolowanych przez Silvio Berlusconiego.

Przykłady można by mnożyć, a wszystkie one przeczą oczywistej wydawałoby się tezie, że kino dokumentalne ze swym dydaktyzmem i zdeklarowaną powagą jest nieuchronnie skazane na wymarcie. Przegrywa bowiem w starciu z atrakcjami oferowanymi przez hollywoodzkich specjalistów od efektów specjalnych oraz szalonymi pomysłami producentów telewizyjnych reality show.

Polityka 20.2006 (2554) z dnia 20.05.2006; Kultura; s. 68
Reklama