Prawdziwe piekło jest w centrach galaktyk. Miliony gwiazd stłoczone w obłokach gazu o temperaturze milionów stopni, pożerane przez supermasywne czarne dziury – oto obraz niedostępny dla żadnego teleskopu optycznego. Ale astronomowie mają sposób, aby tam zajrzeć. Gdzie wzrok nie sięga, sięgają radioteleskopy. Gdzie jeden nie daje rady, zaprzęga się ich całą sieć. Tak narodziła się interferometria wielkobazowa – VLBI (Very Long Base Interferometry). – Wszystko wzięło się z chęci oglądania Wszechświata z niespotykaną dotąd precyzją – wyjaśnia prof. Philip Diamond z Uniwersytetu w Manchesterze, koordynator projektu w obserwatorium Jodrell Bank.
Największe teleskopy optyczne na Ziemi wykonują wspaniałe zdjęcia obiektów kosmicznych, a jeszcze ładniejsze pochodzą z teleskopu kosmicznego Hubble’a. Wyobraźmy sobie jedno z takich zdjęć powiększone jeszcze 500 razy. Właśnie taką zdolność widzenia ma sieć VLBI, bo przewagą radioteleskopów nad instrumentami optycznymi jest to, że mogą pracować zespołowo, rozsiane na dużym obszarze kontynentu, a nawet na całym globie. Słuchając Wszechświata przez ogromne wirtualne ucho radiowe, astronomowie czują się jak na pokładzie międzygwiezdnego statku żeglującego w stronę wybranej gwiazdy, aby z bliska przyjrzeć się jej naturze lub procesowi powstawania w jej sąsiedztwie układu planet.
Najważniejszym zadaniem sieci VLBI jest wykrywanie i śledzenie masywnych czarnych dziur w galaktycznych jądrach. Oczywiście czarne dziury są dla nas niewidzialne, ale możemy obserwować ślady ich obecności. W tym wypadku są to pierścienie gazu otaczającego galaktykę z czarną dziurą w środku. Wirują one i na tej podstawie astronomowie mogą wyliczyć przybliżoną masę obiektu kryjącego się w centrum galaktyki.