Uzupełniamy się spontanicznie
Rozmowa z laureatami Paszportów POLITYKI, muzykami Fiszem i Emade
Mirosław Pęczak: – Jaki wpływ na muzykę ma pokrewieństwo tworzących ją muzyków?
Emade:– W naszym przypadku duży. Choćby dlatego, że dorastaliśmy słuchając tej samej muzyki. Bartek, jako starszy brat, fascynował się czymś, co i mnie się udzielało.
Fisz: – Jedną z pierwszych naszych wspólnych fascynacji była akurat muzyka, której kompletnie nie rozumiał ojciec – heavy metal. Wyrażało się to nie tylko w słuchaniu, ale i w graniu. Ja grałem na gitarze, a Piotrek walił w krzesła. Co może wydać się dziwne, heavy metal zaprowadził nas do hip hopu. Jeden z naszych ulubionych zespołów metalowych Anthrax nagrał płytę z hiphopowym Public Enemy. Potem była fascynacja pierwszym albumem Beastie Boys – oni też łączyli hip hop z ciężkim rockiem.
A czy zdarza się, że wasze poglądy na muzykę bywają rozbieżne?
F.:
– Owszem, zdarza się. Nie mieszkamy razem, każdy z nas ma własną rodzinę, bywa, że każdy inspiruje się trochę czym innym, więc rozbieżności muszą się pojawić. Poza tym każdy z nas ma swoje doświadczenia z własnej współpracy z innymi muzykami i ten zasób doświadczeń zawsze warunkuje jakieś inne spojrzenie na muzykę, ale to jest zdrowe, bo na takim tle może pojawić się nowa, ciekawa jakość.
Czyli nie ma kłótni?
E.:
– Czasem musi dochodzić do kompromisu, ale generalnie jest tak, że kiedy się spotykamy przy wspólnym projekcie, zasypujemy się pomysłami, które spontanicznie się uzupełniają. Być może pomaga w tym pokrewieństwo, bo pewne rzeczy czujemy intuicyjnie.
F.: – Widzę tu jedno niebezpieczeństwo. Nadmierny komfort może rozleniwiać. Dotyczy to zarówno faktu, że nie mamy z bratem większych powodów do kłótni o muzykę, jak i tego, że nasze płyty wydaje przyjaciel, czyli Tytus z wydawnictwa Asfalt.